No właśnie - zachęcił mnie trailer, ale niestety ten film prezentuje się dobrze tylko wtedy, gdy jest skondensowany do 2 minut, w dłuższej wersji staje się męczący. Poszczególne sceny, owszem, bywały niekiedy interesujące, dialogi może nie były szczytem możliwości intelektualnych przeciętnego filozofa, ale w wersji czytanej na pewno mogłyby skłonić do refleksji. Myślę sobie, że być może nie każda książka nadaje się do zobrazowania. Gdyby się czytało to wszystko, co tu było widać, wrażenie pewnie byłoby znacznie lepsze.
Film się dłuży, bo poszczególne sceny nie mają ze sobą żadnego powiązania, główny bohater nie wzbudza sympatii, a sam główny "wątek", czyli wyprawa do fryzjera nie jest kwestią, która mogłaby trzymać w napięciu. Finał wyskakuje - jak dla mnie - ni z tego, ni z owego. Niemalże całkowity brak muzyki był dodatkową niedogodnością.
Byłam wczoraj na pokazie przedpremierowym i sporo osób wyszło w trakcie.
Byłem na niedzielnym pokazie przedpremierowym i czwarta część widowni opuściła salę.
Myślę że ludzie, jak tytuł postu wskazuje, złapali się na trailer a w kinie było lekkie zdziwko.
Błędne rozeznanie powoduje rozczarowanie, wiem bo miałem tak z Królewną śnieżką i łowcą - fabuła raczej dla nastolatków.
Co do filmu, mnie się bardzo podobał. Lubię filmy Cronenberga, po prostu wpadają w mój gust.
Dlatego przed pójściem radzę zapoznać się z prozą DeLillo, lub paroma pozycjami reżysera z różnego okresu twórczości i będzie wiadomo czego można się spodziewać.
Pozdrufka
Zgadzam się w 100% z oceną Wildsun. Może nawet byłyśmy na tym samym pokazie (Atlantic?:). Rozczarowałam się , bo spodziewałam się czegoś zupełnie innego. Nie potrzebuje pościgów i wybuchów na ekranie, ale jak się okazuje pseudofilozoficzne gadki nie podbijaja mojego serca:) Generalnie klimat tego obrazu był dobry - taki mroczny trochę. Plus kilka scen czy nawet w jakiś sposób waąek z blondynką (żeby nie zdradzić kim ona jest:)) - naprawdę ok. Niestety - w przeważającej mierze film nudny, niezrozumiały, przegadany. I jak już trochę się rozkręcił w drugiej połowie - to koniec totalnie skopał ogólne wrażenie. To chyba moje ostatnie podejście do tego reżysera (po zonku z "Niebezpieczną metodą"). Zastanwaim się tylko czy to kwestia tego, że ta książka nie nadaje się do przeniesienia na ekran, czy np. jakby ją wziął na warsztat Tarantino sprawy miałyby się dużo ciekawiej:) Tutaj chyba jednak zmarnowany został pewien potencjał tej historii. Na pewno nie wrzuce tego filmu do jednego worka z totalnie głupimi i bezwartościowymi filmami, ale to po prostu nie mój klimat i nie polecam.