Film zapowiadał się całkiem ciekawie, jednak jest tak przewidywalny, że aż nudny. Nic mnie w nim nie zaskoczyło. Poza pięknymi zdjęciami i scenografią film nie ma niczego, czym mógłby się pochwalić. Po pierwsze- nie lubię tej aktorki- czy ona w ogóle ma brwi? Mam wrażenie, że w każdej roli gra tak samo. Potem jej mąż, który wygląda jak Michał Wiśniewski w ciemnych włosach, no nie mogłam przestać o nim myśleć ilekroć aktor ten pojawiał się w ujęciu. Aktorka grająca siostrę była natomiast bardzo ładna. Duch matki był koszmarny. Przecież to jej matka, przyszła ją ostrzec, dlaczego więc wyglądała jak z filmu "kobieta w czerni", która ma ochotę doprowadzić swoje dziecko do zawału? I ten kościotrup wychodzący z podłogi ni z gruchy ni z pietruchy, po co? Szło to zrobić w o wiele bardziej subtelny i przerażający sposób. Ten był po prostu śmieszny. No i moje podstawowe pytanie, bo chyba nie załapałam zajęta ziewaniem- co się stało z psem?? Będę wdzięczna za odpowiedź :)
Niestety pieska Lucille uśmierciła chyba poprzez uduszenie lub skręcenie karku. Dzieje się to chyba wtedy gdy dr Alan przyjeżdża i następuje odkrywanie prawdy o rodzeństwie. W pewnym momencie pies szczeka, Lucille kuca koło niego i nagle pieska już nie słychać. Chyba dobrze pamiętam...
Ooo matko, to dobrze że nie wyczaiłam tego momentu i jakoś to przegapiłam. Nie no, więc teraz jeszcze gorzej wygląda ten film :P