Dwie największe sieci kin mają razem 484 ekrany w Polsce. Na żadnym z nich nie jest wyświetlana Cristiada. Czyżby katolicy pokazani w pozytywnym świetle byli nie do przyjęcia? Nie ma miejsca na ekranach dla Cristiady, jest natomiast dla takich jak: Martwe zło, Ostatni egzorcyzm-część2, Święta czwórca(obrazoburcza już w tytule - patologia dla starych), Spring Breakers(patologia dla młodych)...
Wybacz, ale na potwierdzenie autentyczności rzekomych zjawisk towarzyszących temu zakonnikowi nie ma najmniejszych bezpośrednich dowodów. Jeżeli uważasz inaczej, proszę przytocz je tutaj.
Odnośnie postaci zakonnika Francesco Forgione aka Pio warto zapoznać się z artykułami:
http://czajniczek-pana-russella.blogspot.com/2009/01/stygmaty-okiem-sceptyka.htm l
http://czajniczek-pana-russella.blogspot.com/2009/03/ojciec-pio-ala-bogusaw-lind a.html
Polecam również pozostałe, wartościowe treści tego bloga, można się dowiedzieć naprawdę wielu interesujących rzeczy :)
W żadnym momencie nie skłamałem, wszak najprawdziwsza prawdą jest to, że człowiek przychodzi na świat jak to mawiał Arystoteles jako 'tabula rasa' - niezapisana tablica, która nabiera treści wraz z doświadczeniem. Nowonarodzony osobnik jest wolny od wszelkiej ideologii i światopoglądu, z czasem kiedy zdobywa wiedzę oraz doświadcza życia przyjmuję konkretną postawę, kształtuje się jego charakter i pogląd na świat. Nie wiem czy zauważyłeś ale to dorośli, zazwyczaj rodzice są pierwotnym źródłem wiedzy u takiego malucha, to rodzicie lub opiekunowie są odpowiedzialni za socjalizację pierwotną do czasu kiedy dziecko podrośnie i stanie się niezależne mentalnie, wtedy porzuca autorytet rodziców w sensie adaptacji ich poglądów i przyjmowania ich jako własne, zaczyna czerpać informacje i przyjmować postawy grupy rówieśniczej lub odleglejszych idoli, którzy w różnym zakresie mu imponują i to jest socjalizacja wtórna. Kolejnym etapem jest samodzielne poszukiwanie informacji oraz samodzielne konstytuowanie swojego poglądu na podstawie zgromadzonych danych i przebytych dociekań.
Także wracając do wątku, ludzie rodzą się bezwyznaniowi (specjalnie nie używam słowa ateiści ponieważ jest to zaprzeczenie teizmu a żeby móc zaprzeczyć trzeba pierw poznać teorie teistyczne) i nie jest to jednoznaczne z tym, że kiedy przyjdziesz na świat jako osoba bezwyznaniowa to nie zostaniesz wyznawcą którejś religii (w zależności od czasu i miejsca urodzenia), zatem chyba trochę zboczyłeś z prawidłowego zrozumienia mojej treści. Różnorodność tych wierzeń (jak sam odnotowałeś) jest ogromna, co potwierdza fakt, że ludzka wyobraźnia nie ma granic. Zaś potrzeba wiary w coś nadprzyrodzonego to inny temat, którym zajmuje się psychologia, warto napomknąć tylko, iż wraz z postępem cywilizacyjnym, irracjonalna wiara (niemająca odzwierciedlenia i styczności z rzeczywistością) staje się coraz bardziej zbędna i mniej praktykowana, wystarczy przyjrzeć się temu zjawisku na przestrzeni dziejów, a i dzisiaj co bardziej dzikie rejony charakteryzują się stosunkowo wysokim wskaźnikiem religijności, podczas gdy środowisko naukowe wykazuje przeszło 90% odsetek członków o poglądzie sceptycznym wobec jakiejkolwiek religii.
Jeśli nie chcesz nie musisz czytaćcałości, polecam tę część zatytułowaną: Opinie medyczne http://www.opoka.org.pl/biblioteka/T/TS/zd_71_2012_o_pio.html
Rozumiem, że odrzucasz autentyczność cudów dokonanych przez tego człowieka. Było ich jednak mnóstwo tak jak i świadków też było, wystarczy zapoznać się z rzetelną biografią tego Świętego ;p Natomiast możemy się wymieniać linkami i zapewniam, że będzie tyle samo argumentów za autentycznością tych znamion, jak i przeciw.
Masz rację, że ludzie rodzą się bezwyznaniowi, oprócz tego rodzą się wolni. Nie ma w tej chwili przymusu wiary, a zobacz jak wiele ludzi jednak nie odchodzi od Kościoła i ciągle wierzy w Boga. Przykładem może być Rosja, w latach 90 był to kraj bardzo ubogi religijnie, w tej chwili jest ciągła tendencję rosnąca na korzyść katolików i Kościoła Prawosławnego. Podobnie w Czechach. Tylko znowu wchodzę na podatny grunt, bo łatwo znaleźć kontrargument: w Niemczech jest tendencja odwrotna.
Wcześniej chciałem podkreślić, że człowiek musi w coś wierzyć, od zawsze w coś wierzył i prawdopodobnie będzie wierzył. Powtarzam raz jeszcze; nie musi być to wiara w Chrystusa. Może być to wiara w cokolwiek. Oczywiście zgadzam się z Twoim słowami; irracjonalna wiara niszczy się sama, natomiast ustosunkuj się do tego. Wiara w co Twoim zdaniem jest irracjonalna?
Ateizm to wiara w pustkę - że nie ma nikogo ani niczego nadprzyrodzonego. WIARA! Ateista szuka dowodów na istnienie Boga w fizyce, chemii, biologii. Ręce opadają. Przecież wiadomo, że te dyscypliny niczego o Bogu nie powiedzą, bo ten problem jest poza polem ich badań.
Ludzie rodzą sie bezwyznaniowi, ateistyczni. Tak jest! Zwierzęta też się takie rodzą i takie pozostają. Człowiek jednak sięga wyżej, "tam, gdzie wzrok nie sięga". Niestety, ateistów to nie dotyczy.
Straszliwe braki wiedzy. Ateizm jako system poglądów nie kwalifikuje się do uznania go jako religię, nie posiada również dogmatycznych prawd wiary, które należy bezrefleksyjnie przyjmować.
Z epistemologicznego punktu widzenia jest jedynie zanegowaniem twierdzeń teistycznych, które opierają się na tzw. 'prawdzie objawionej', której ateizm opierający się na empiryzmie nie może zaakceptować.
Z poziomu wiary można przyjąć pozycję teistyczną lub ateistyczną, ponieważ można w coś wierzyć lub nie.
Brak wiary w istnienie nie oznacza automatycznie wiary w nieistnienie. Inaczej mówiąc - nie trzeba wierzyć że czegoś "nie ma", w sytuacji gdy nie ma przekonujących dowodów na to, że to coś istnieje. To kwestia naukowej metodologii - wszystko to, co nie jest udowodnione, może co najwyżej uchodzić za hipotezę. Nieistnienia nie udowadnia się ze względów logicznych.
"Człowiek jednak sięga wyżej, "tam, gdzie wzrok nie sięga"."
Tam gdzie wzrok nie sięga, aktywuje się wyobraźnia podlewana urojonymi pragnieniami motywowanymi strachem przed niewiadomym. Ludzie muszą koić swoje lęki, niewidzialnymi istotami i cudownymi miejscami, do których trafią po śmierci, tak działa ludzki umysł, zupełnie naturalna sprawa.
To chyba tobie wiedzy brakuje. Podobno nie jesteś ateistą - przyznasz się do tego, kim jesteś, czy się wstydzisz? Brak wiary w istnienie oznacza wiarę w nieistnienie. Jeśli nie wierzysz, że jest, to wierzysz, że nie ma.
Wiara nie jest kwestią wyobraźni "podlewanej urojonymi pragnieniami". To przekonanie o istnieniu czegoś więcej, niż może ogarnąć rozum. Człowiek wierzący nie ogranicza istnienia rzeczywistości do własnej percepcji. Tak jest właśnie z ateistą, który nie wierzy, bo to się w jego skromniutkim rozumku nie mieści.
Rozumiem, że istnienie hobbitów, krasnali czy latających wróżek również opierasz na wierze - nie wierzysz, że istnieją, jednak dopuszczasz prawdopodobieństwo ich istnienia. Nieco niedojrzała postawa - moim zdaniem.
Zakładając, że wiesz na czym opiera się wiedza, zgodnie z jej dorobkiem można stwierdzić, że bóstwa wszelkich religii, hobbici, krasnale i wróżki nie istnieją. Dlaczego? Ponieważ nie ma jednoznacznych, logicznych przesłanek jakoby było inaczej.
Twierdząc, że brak wiary w istnienie automatycznie jest wiarą w nieistnienie popełniasz błąd logiczny, możesz się upierać przy swoim bo nikt nie zabroni ci trwać w błędnym przekonaniu.
"To przekonanie o istnieniu czegoś więcej, niż może ogarnąć rozum. Człowiek wierzący nie ogranicza istnienia rzeczywistości do własnej percepcji."
Ludzie posługujący się konstruktami myślowymi wykraczającymi poza rozum i percepcję nazywani są fantastami bądź futurystami, czasem nawet filozofami. Weź pod uwagę, że co bardziej skrajne i radykalne przypadki izoluje się od społeczeństwa w zakładach dla umysłowo chorych, niezależnie czy dany osobnik miał zbyt wybujałą wyobraźnię i gonił się ze smerfami czy rozmawiał z Jezusem z Nazaretu, jego umysł nie był zdolny do funkcjonowania w rzeczywistości. Nawet po dziś dzień wielu kwalifikujących się do kaftana beztrosko porusza się na wolności głosząc swoje urojenia, potocznie nazywa się ich charyzmatykami lecz z psychiatrycznego punktu widzenia niczym nie różnią się od swoich klinicznych pobratymców.
Zatem to nie ateiści mają problem z powodu swojego przyziemnego postrzegania świata, więcej problemów jest z ich histerycznie wierzącymi w irracjonalizm antagonistami.
Wiara to nie jest "kojenie lęków przed niewiadomym". Wierzący wierzą w Sens, natomiast ateiści w bezsens. "Na początku był Sens i Sens był u Boga i Bogiem był Sens. On na początku był u Boga, a wszystko, co się stało, bez Niego się nie stało".
Ateiści też koją własne lęki poprzez ich zagłuszanie.
Czym jest odnajdywanie sensu w bezsensownych mrzonkach? Podstawowe pytanie: czemu ma służyć to poszukiwanie sensu? Dla samego poszukiwania? Czy może dla kojenia lęku przed niewiadomym?
Ludzka natura od zawsze charakteryzowała się ciekawością i lękiem przed nieznanym. Ludzie zaczęli zadawać pytania egzystencjalne stosunkowo szybko, i dlatego możemy odkrywać pozostałości po prehistorycznych wierzeniach, które diametralnie różniły się od współczesnych. Jednak zawsze próbowali tłumaczyć sobie niesprawdzalne aspekty nadnaturalnymi wyjaśnieniami.
Powtórzę po raz wtóry, sama wiara w coś nie jest czynnikiem sprawczym, w stopniu dostatecznym ażeby to coś stało się rzeczywiste.
I dochodzimy do sedna sensu wiary. Po co ludzie wierzą w istoty nadprzyrodzone? Z poczucia własnej kruchości, aby wmawiać sobie, że jest ktoś/coś trzymający pieczę nad ich losem za życia i po śmierci. Jakie korzyści prócz otuchy wynikają z takiej wiary? Ano niektórzy z obawy przed karą albo brakiem nagrody starają się żyć moralnie, jest to interesowne podejście lecz niestety są przypadki kiedy brak poczucia obecności przysłowiowego bata popycha ludzi o haniebnych czynów.
Dlatego największym szacunkiem darzę ludzi niepowołujących się na żadne wyższe byty, którzy żyjąc bez strachu przed karą czy nadzieją na nagrodę są ludźmi moralnymi, honorowymi i cnotliwymi, kierującymi się wartościami humanizmu i chęcią pomocy bliźniemu, wszak mam wtedy pewność iż osoba ta jest bezinteresowna a jej zachowanie jest wynikiem jej osobowości a nie nabytych przekonań czy motywacji, czego niestety nie można powiedzieć o ludziach religijnych.
>Niepokoi mnie sytuacja kiedy gorliwi wyznawcy jakiejś religii/ideologii próbują narzucać swoją wolę,
>wolnorynkowym korporacjom bądź knują teorie spiskowe
Cóż za bluff. ;) Ściemniasz na siłę, albo jesteś maksymalnie odmóżdżony. Obejrzyj sobie:
Margin Call
http://www.filmweb.pl/film/Chciwo%C5%9B%C4%87-2011-568905
lub
Inside Job
http://www.filmweb.pl/film/Inside+Job-2010-573864
Tu masz pokazaną całą prawdę o Twoich umęczonych wolnorynkowych korporacjach, które przez ostatnich 20 lat w imię wyższych racji wykończyły nie tylko nasz kraj.
Dalej gadaj sam ze sobą. Jestem w stanie uszanować odmienne poglądy ateisty, ale obłudników nie trafię.
Bye-bye
M.
Bakteria - powiadasz? I to bakteria odpowiada za pojawienie się tkanek serca w Hostii????????? Już Chesterton powiedział, że problemem ludzi niewierzących w Boga będzie to, że uwierzą we wszystko.
Tkanki serca - LOL
Przedstaw proszę na uzasadnienie tego sci-fi rzetelne wyniki badań niezależnych badaczy. Dopiero wtedy będziemy mieli podstawy rozmowy na temat tkanek serca ;)
A teraz pomyśl co jest bardziej prawdopodobne:
- na kawałku andruta (hostii), która miała styczność z podłożem zalęgła się powszechna bakteria Serratia marcescens (pałeczki krwawej), o której możesz dowiedzieć się więcej z wielu fachowych źródeł, ponieważ jest doskonale znana badaczom. Osoba, która ulokowała ją w zaciemnionym i wilgotnym miejscu dała jej możliwość rozwoju w określonym czasie (parę dni) i efekt końcowy wszyscy znamy ponieważ były to idealne warunki dla wzrostu tej bakterii.
- czy jednak bardziej prawdopodobne jest to, że na kawałku wafla znikąd pojawił się kawałek ludzkiej tkanki mięśnia sercowego - lol
Skoro takie cuda, to dlaczego na miejscu, podczas 'przeistoczenia' kiedy sukienkowy wymachując waflem i odprawiając swoje czary-mary na widoku wszystkich na waflu nie wyrośnie w cudowny sposób kawałek lub nawet całe ludzkie serce, czy chociażby wątroba? Dlaczego potrzeba do tego warunków idealnych dla wzrostu bakterii? Co jak co ale niech ktoś powie, że katolicki umysł potrafi być racjonalny ;]
Jeśli człowiek nie chce wierzyć w Boga, to żadne argumenty naukowe i nienaukowe go nie przekonają. Masz wolną wolę i wierzysz w to, co chcesz wierzyć.
Żeby być ateistą potrzeba wielkiej odwagi.
Mylisz się ponieważ jedyne co może sceptyka przekonać to dowody, jeżeli ktoś jest nieczuły na logiczne dowody w istocie będzie ignorantem bądź głupcem. Ateizm jako odrzucenie 'prawd objawionych' nie jest oznaką wielkiej odwagi, raczej zdrowego rozsądku.
Zaś wiara w cokolwiek, nawet najszczersza i najgorliwsza nie sprawa, że to coś staje się rzeczywiste ponieważ sama wiara w sobie nie jest żadnym dowodem ani argumentem na potwierdzenie jakieś tezy. Różni są ludzie, różne pokładają wierzenia, mają taką możliwość, jednak nikt nie może zagwarantować nikomu, że ma słuszność w swoich wierzeniach.
Ludzie, którzy widzieli na własne oczy Chrystusa i Jego cuda też w niego nie uwierzyli. Też domagali się dowodu. Jak myślisz, dlaczego?
Apostołowie, uczniowie, sami uzdrowieni i inni świadkowie tych cudów jednak uwierzyli. Tylko faryzeusze (przedstawiciele nauki jakbyśmy dzisiaj powiedzieli) nie widzieli w czynach Jezusa nic cudownego. Dlaczego?
Przede wszystkim należy zadać pytanie z jakiego źródła czerpiesz wiedzę o domniemanych 'cudach', czy owo źródło można uznać za wiarygodne, jeżeli tak w jakim stopniu? Jakie są uzasadnienia i na czym miałaby polegać cudowność zdarzeń?
Dla przypomnienia Biblia nie jest uznawana jako źródło historyczne, na przestrzeni dziejów dokonywano w niej licznych interpolacji paleograficznych, które coraz bardziej zniekształcały oryginalną treść starożytnych pism. W dniu dzisiejszym jako składowe części pierwotnych pism uznaje się jedynie niewielką część Biblii, większość zostało zmanipulowanych i przeinaczonych przez kopistów, tłumaczy i wszelkiego innego rodzaju 'redaktorów'.
Jeżeli posiadasz dane z innych źródeł chętnie się im przyjrzę, natomiast jeżeli swoją 'wiedzę' opierasz na 'dowodach' biblijnych dalsza wymiana zdań nie ma sensu ponieważ powołujesz się na źródła wykluczone z grona rzetelnych dowodów naukowych a więc wnioskujesz z fałszywych przesłanek.
to mnie się narzuciło na pytanie Twe:
33 Wtedy powtórnie wszedł Piłat do pretorium, a przywoławszy Jezusa rzekł do Niego: «Czy Ty jesteś Królem Żydowskim?» 34 Jezus odpowiedział: «Czy to mówisz od siebie, czy też inni powiedzieli ci o Mnie?» 35 Piłat odparł: «Czy ja jestem Żydem? Naród Twój i arcykapłani wydali mi Ciebie. Coś uczynił?» 36 Odpowiedział Jezus: «Królestwo moje nie jest z tego świata. Gdyby królestwo moje było z tego świata, słudzy moi biliby się, abym nie został wydany Żydom. Teraz zaś królestwo moje nie jest stąd». 37 Piłat zatem powiedział do Niego: «A więc jesteś królem?» Odpowiedział Jezus: «Tak, jestem królem. Ja się na to narodziłem i na to przyszedłem na świat, aby dać świadectwo prawdzie14. Każdy, kto jest z prawdy, słucha mojego głosu». 38 Rzekł do Niego Piłat: «Cóż to jest prawda?» To powiedziawszy wyszedł powtórnie do Żydów i rzekł do nich: «Ja nie znajduję w Nim żadnej winy. 39 Jest zaś u was zwyczaj, że na Paschę uwalniam wam jednego [więźnia]. Czy zatem chcecie, abym wam uwolnił Króla Żydowskiego?» 40 Oni zaś powtórnie zawołali: «Nie tego, lecz Barabasza!» A Barabasz był zbrodniarzem.
Czymże jest przytaczanie fragmentów pochodzących z mitologicznych pism, niewiarygodnych i odrzuconych w znacznym stopniu pod względem prawdy historycznej, przedstawiających absurdalne zdarzenia (uwolnienie zbrodniarza z racji Paschy - proszę o konkretne źródła dokumentujące zasadność takich praktyk w Cesarstwie Rzymskim), do próby wyjaśnienia na jaką prawdę powołuje się użytkownik 'qyntelwoods'? Bez żartów proszę.
fragment obszerny przytoczyłam, a Ty się czepiasz akurat tego, co najmniej istotne :) chodziło mi o to, że PRAWDA to Chrystus. i tyle. a pytanie Twe było po prostu takie...Piłatowe :) stąd skojarzenie.Amen.
>OffSystem - To nie czasy na rozsiewanie religijnej propagandy, ciemne wieki średniowiecza oficjalnie opuściły
>tę krainę (przynajmniej większość jej zakątków) pomimo tego niektórym tęskno do czasów powszechnej dewocji
>i zabobonu, takich należy kierować na bliski wschód - eden religijnych fanatyków.
Fanatyków? hihi ;) Człowieku ludzie Twojego pokroju są właśnie fanatykami.
Klepiecie na około o tzw. wolności słowa, przekonań itd., a ta Wasza wolność to nic innego jak totalny zamordyzm i prześladowanie. hihi ;) Neron przy Was to owieczka bez skazy. :)
Ściemniaj dalej na http://www.racjonalista.pl ;)
Skoro tak sądzisz, napisz jak bardzo jesteś prześladowany, w czym przejawia się 'totalny zamordyzm' i dlaczego jestem fanatykiem.
Kolejny 'poszkodowany' który nie potrafi oprzeć swojej wypowiedzi na konkretnych przykładach. Rozumiem, że wasza wiara może opierać się na bezzasadnych twierdzeniach, wyssanych z palca ale przynajmniej swoje przyziemne aspekty opierajcie na argumentach. Ludzie religijni myślą, że jak nie muszą uzasadniać swoich irracjonalnych przekonań to są zwolnieni z tego również w trakcie rozmowy na inne tematy, jak zatem nie spoglądać na nich z politowaniem?
Wyssanych z palca? Ach Ty krynico mądrości... hihi ;)
Zajrzyj na http://www.racjonalista.pl i poczytaj sobie przepełnione jadem nienawiści teksty Twoich liberalnych braci "w wierze". Może wtedy Ci się w zakłamanym łbie co nieco rozjaśni. ;)
Czym jest Wasza "wolność" pokazaliście dobitnie np. w Wandei; zarzynając prostych ludzi, gwałcąc kobiety i katując w bestialski sposób ich dzieci, tylko dlatego że NIE CHCIELI przyjąć Waszych chorych teorii. To jest ***TO*** co Twoja kasta "oświeconych" obłudników nazywa szumnie; wolnością, równością i braterstwem. ;)
Zbyt dobrze znam historię, Wasze świetlane założenia i ich praktyczne wdrożenie żebyś mi tu próbował cokolwiek tłumaczyć.
M.
Ktoś wynajął cie do reklamy racjonalisty? Ew. możesz być sfrustrowany ponieważ nie jesteś w stanie zrozumieć treści tam publikowanych, inaczej wyjaśnić się tego nie da, ale nie przejmuj się w liceum już będą łatwiej przyswajalne ;)
Śmieszne jest również to wspominanie o jakiejś wierze, może opisz pokrótce co masz na myśli bo jak na razie bełkoczesz w kółko Macieju.
I ciekawi mnie dlaczego popełniasz błąd generalizacji, na jakiej podstawie utożsamiasz mnie z rewolucjonistami? Czy masz dowód na to, że kogokolwiek skrzywdziłem? Jeżeli tak proszę o przytoczenie takowego, a jeżeli nie dlaczego używasz wobec mnie sformułowania co pokazałem?
Ponad to odznaczasz się dziwną traumą sprzed kilku wieków, dlaczego nie skoncentrujesz się na czasach obecnych, tego typu banalne wytyki można stosować do grobowej deski, a wiesz zapewne sam, że twój kościół święty to jednak nie jest.
Cześć,
Jeżeli tego chcesz poznasz prawdę. Powtórzę musisz tego chcieć i prosić o tę łaskę Boga przez miłosierdzie Pana Jezusa Chrystusa.
Ja Ci nie odpowiem na wiele pytań i nie jestem w stanie prowadzić z Tobą polemiki.
Widzisz tu może być kłopot z dowodem naukowym bo chodzi o wiarę w Boga Jedynego a ja nie mam mocy aby Ci tę wiarę dać. Moje przekonywania też tu nic nie dadzą. Jedynym, który może dać Ci łaskę jest nasz Pan, jeżeli jest taka jego wola . Jeżeli tylko chcesz.
Z wyrazami szacunku
Ala
Droga Alu, Twoją prawdą jest Twój Jezus - Bóg, dla muzułmanina prawdą będzie jego Bóg - Allah, dla typowego hindusa prawdą będzie Kriszna, zaś dla buddysty prawdą będzie jego filozofia, której się uczył przez całe życie.
Jak sama widzisz, w tym ujęciu 'prawda' jest pojęciem relatywnym, odmiennym w postrzeganiu przez różnych ludzi, a co istotnie nie jest jedna.
Relatywizm prawdy to pogląd zgodnie z którym "prawdziwość", jako cecha przysługująca sądom, zdaniom, stwierdzeniom, a nawet teoriom, posiada charakter względny – zależny od wielu czynników relatywizujących, np. kultury, języka, okoliczności stwierdzania, zdolności poznawczych gatunku lub jednostki.Jak zauważył Harvey Siegel "relatywizm sam siebie neguje, bo obrona tej doktryny wymaga rezygnacji z niej". Oparcie się na argumentach relatywistycznych wyklucza możliwość przeprowadzenia logicznego dowodu bo każdy sąd jest względny, z kolei zastosowanie argumentów nierelatywistycznych przeczy sensowi relatywizmu[1].
Słuszna uwaga, dlatego staram się uwydatnić, że 'prawda' religijna z tytułu swojego relatywizmu (dla wyznawcy różnych religii jest odmienna) nie jest możliwa do zweryfikowania i potwierdzenia. Zawsze może się znaleźć kto, kto na podstawie swoich przekonań i prawd religijnych/wiary będzie podważał cudze prawdy. Jest to zatem nierozstrzygalna oś sporu a opieranie się na argumentach 'prawdy' o charakterze religijnym implikuje problem relatywizmu, o którym wspominasz czyli prowadzi donikąd.
Twierdzenia relatywistów są wewnętrznie sprzeczne i dlatego przez większość filozofów są odrzucane. Dla nich istnieje prawda obiektywna, której poszukują. To relatywizm prowadzi do nikąd.
Nie wiem czy sobie zdajesz sprawę, lecz w kwestii poglądów religijnych również wykazujesz względem mnie relatywizm i odwrotnie. Prawda relatywna (którą się posługujesz) odznacza się w znacznym stopniu nacechowaniem faktograficznym - pryzmat chrześcijaństwa, które znacząco determinuje Twój sposób myślenia. W takim przypadku nie można mówić o prawdzie obiektywnej.
Nie dyskutujemy o poglądach religijnych, tylko o prawdzie. Ja wyznaję pogląd, że jest prawda obiektywna. Nie posługuję się żadną prawdą relatywną, bo relatywizm odrzucam. A co determinuje Twój sposób myślenia?
Przepraszam, oczywiście na początku należy określić o jakiej prawdzie mówimy. Uważasz, że istnieje prawda obiektywna, lecz już nie doprecyzowałaś co jest tą prawdą? I czy zgodzisz się z twierdzeniem, że poglądy religijne są relatywną prawdą? Proszę o rozwinięcie głównego zagadnienia poruszanego problemu.
Mój sposób myślenia determinuje dowód empiryczny oraz racjonalna analiza.
O poszukiwaniu prawdy możemy mówić, jeżeli jesteśmy przekonani, że istnieje jedna obiektywna prawda. Poglądy religijne są prawdą obiektywną. Czyż nie jest prawdą, że ludzie w różnych religiach wierzą w Boga?
A jeśli chodzi o dowody empiryczne, to podaj mi dowód, że dwie proste równoległe nigdy się nie przetną. Są rzeczy, których nie da się udowodnić empirycznie. I na tym proponuję zakończyć dyskusję, bo jeśli będziesz chciał poszukiwać prawdy, to ją znajdziesz.
Zanim będzie można zacząć dowodzić co jest prawdą a co nie jest, wypadałoby ustalić, którego aspektu ta prawda ma dotyczyć, bo jakże porównywać prawdę historyczną z prawdą filozoficzną, prawdę religijną z prawdą fizyczną, itd?
Dla przykładu, aby pomóc zobrazować problem - prawdą obiektywną jest stwierdzenie: w 1939 roku miało miejsce rozpoczęcie działań II Wojny Światowej. Kolejną prawdą obiektywną będzie stwierdzenie: na ciała fizyczne bezustannie ma wpływ siła grawitacyjna. Zaś prawdą relatywną może być zdanie: miłość to najintensywniejsze uczucie, lub stwierdzenie: prawdziwym bogiem jest bóg w którego gorliwie wierzę.
Jak widzisz, istnienie prawdy obiektywnej i relatywnej nie jest kwestią przekonania czy wiary, ponieważ one obie istnieją w zależności od kontekstu i przedmiotu o którym traktują. Niestety mylisz się twierdząc, że poglądy religijne są prawdą obiektywną, ponieważ ja nie podzielam Twoich poglądów religijnych a pomimo tego nie jesteś w stanie dowieść, że jestem w błędzie, co więcej jest szansa, że jestem bliżej prawdy aniżeli Ty. Wszędzie tam, gdzie prawdy nie sposób dowieść logicznymi przesłankami i/lub jednoznacznymi faktami nie można mówić o obiektywizmie, ponieważ każdy twierdzący posiada potencjał dostępu do prawdy (o ile nie narusza kardynalnych zasad logiki i zdrowego rozsądku) a więc w tym momencie prawda ma charakter relatywny.
Aby udowodnić sobie, że dwie proste równoległe nigdy się nie spotkają bezpośrednio, możesz przeprowadzić prosty eksperyment bo w dzisiejszych czasach dysponujemy już odpowiednimi narzędziami, otwórz najprostszy program graficzny np. 'Paint', ulokuj w arkuszu dwie równoległe linie i zwiększaj ich długość (bez zmiany wektora kierunku) do momentu aż udowodnisz sobie, że rzeczywiście nigdy się nie przetną (o ile poprawnie przeprowadzisz doświadczenie - zawsze wyniki można zapisać i oddać do weryfikacji innemu 'badaczowi') także w razie jakbyś odkryła coś zupełnie innego aniżeli zakładamy w przewidywaniach zgłaszam się pierwszy jako ochotnik do weryfikacji wyniku ;)
Podpisuję się pod tym wszystkim. Dodam jeszcze, że ludzie nie mający łaski wiary powinni postępować tak, jak nakazuje im sumienie, czynić dobro i być otwartym na łaskę. A na tej drodze wcześniej, czy później spotkają Boga.
Niestety, dobrze, że mieszkam takim mieście, gdzie mogę pójść do kina i go obejrzeć, a warto, bo przedstawia historię dla nas nieznaną i jest poruszający. To niesamowite, że ludzie, w szczególności dzieci są zdolni do takich poświęceń.
W Poznaniu już wyświetlają. Kino "Charlie Monroe" ul.Rybaki 6a oraz Kino "Apollo" ul.Ratajczaka 18. Oba to małe kina, ale warto pójść. W związku z obrzydliwą postawą Multikina i Cinema City postanowiłem więcej nie dać im na mnie zarabiać. Skandal, skandal i jeszcze raz skandal. Świadczy to, że mimo szumnych zapewnień płynących z TV tak naprawdę w Polsce mamy ograniczoną wolność wyboru. A właśnie o wolność walczyli Cristeros.
Niestety, tak wygląda szeroko pojmowana tolerancja. Pokazuje to też , że nawet kina są zdominowane przez pewne lobby.
Właśnie tak w dzisiejszych czasach wygląda tolerancja. Homoseksualiści cierpią? Widocznie ktoś jest otępiały i głupi, bo wszyscy są przecież równi. Chrześcijaninie nie mogą zobaczyć wartościowego filmu w kinie, nie mówiąc o tym, że wyznawcy Chrystusa są prześladowani i paleni (jak np w Indiach i w Afryce). Trudno, przecież taki jest świat i "To nie czasy na rozsiewanie religijnej propagandy". Smutne czasy...
Dobrze że nie pokazują, bo film kiepski. A podpalanie pociągu i zabijanie ludzi, to chyba nie jest najpozytywniejsze światło
To zależy od dystrybucji a nie od treści filmu. Ludzie myślcie trochę. To jest bardzo skromna dystrybucja, rozpowszechniaja filmy na dvd, i nie maja funduszy na 35/cyfra. Dlatego też kina nie wyświetlają.
Kiepski? Nie wiesz co to kiepski fim.
Sponsoring(pozytywny film pochwalający prostytucję bo w końcu niczym, ona się nie różni od małżeństwa),
Najczarniejsza Godzina(Niewidzialne Światła(tak) z kosmosu atakują świat i katastrofę przeżywają Amerykanie siedzący, w Moskiewskiej Piwnicy),
Ghost Rider 2(tu mamy płonące samochody motocykle wesołe miasteczka i Nicholasa Cage'a powtarzającego ciągle "Hell Yes") i
Pirania 3DD(Zmutowane prehistoryczne piranie atakują basen w którym wszystkich ratowników zastąpili David Haselhoff i zgraja striptizerek).
To że są gorsze filmy, to nie znaczy że ten nie jest kiepski. Z podanych przez ciebie filmów oglądałem tylko Pirania 3DD i uważam że to dużo lepszy film niż Cristiada.
Są różne gusta i trzeba to szanować. Co Ci się nie spodobało w filmie? Możesz poprzeć swoją opinię jakimiś argumentami, rozwinąć swoją wypowiedź ?
No stary, pochwalając Piranię 3DD i film stawiający na równi prostytucję i małzeństwo, to Ty daleko nie zajdziesz. Chyba musisz tego z góry poprosić o wsparcie.
Proś z góry o wsparcie w czytaniu ze zrozumieniem, bo Sponsoringu nie oglądałem i szczerze mówiąc nawet nie zamierzam. Pirania 3DD może jest filmem idiotycznym, ale nie wszystkie filmy muszą być mądre. Pirania w swojej głupocie była całkiem zabawna i był to film bez żadnego przesłania. Cristiada natomiast ma przesłanie i to wdg. mnie negatywne i antykatolickie, bo bronienie religii, która uczy by nadstawiać drugi policzek i miłować wrogów poprzez zabijanie, powiedzmy sobie szczerze, jest sprzeczne z naukami Chrystusa. Film robi z księdza Vegi bohatera, ale człowiek z którego polecenia spalono 51 niewinnych ludzi jest zwykłym bandytą. Nawet jeśli było to zaniedbanie (w co nie wierzę), była to straszliwa zbrodnia. Historia jest bogata w tak wielu męczenników, że moim zdaniem niezbyt warto pokazywać w filmie dość niechlubnych Cristeros. Tzn. dla przeciętnego widza oczywiście warto, bo można pokazać w filmie strzelanie i wybuchy, choć nawiasem mówiąc sceny walki w filmie też nie były specjalnie wciągające. Film dodatkowo był dosyć nudnawy, a ogólny zachwyt i i histeria nad filmem, spowodowany jest tym że CINEMA CITY I MULTIKINO NIE WYŚWIETLAJĄ CRISTIADY!!! TO SPISEK!!! FILM JEST NIEWYGODNY DLA NIEKTÓRYCH ŚRODOWISK!!!! Przypomina mi to zachwyt nad Kodem Leonarda DaVinci, bo to książka/film "zakazany" przez Kościół, czy też zachwyt nad Pokłosiem bo "odkrywa ciemne karty historii Polski" i jest krytykowany przez środowiska prawicowe. A to że filmu nie wyświetlają w wielu kinach to nie tylko problem Cristiady, ale bardzo wielu filmów (zwłaszcza spoza USA). Dla przykładu w 2007 roku powstał film "Across the Universe". Film polecany przez filmweb, ma ocenę 7,5/10, znanych aktorów, znanych muzyków i nominację do Oscara. Mimo tego nie był wyświetlany w całym Gdańsku. Jak to możliwe? Takich filmów naprawdę są setki.