Może nie jest to film tak znakomity jak "A potem tańczyliśmy", ale Levan Akin ponownie jest czuły, wrażliwy na dźwiękowe oraz barwne detale i nadal opowiada o stygmatyzowaniu, od którego można jedynie uciekać. Trochę tureckie "Wszystko o mojej matce" ze znakomitą Mzią Arabuli, która robi ten film wielkim od pierwszej do ostatniej, tak bardzo przejmującej sceny. Stambuł bez lukru i komercyjnych atrakcji. Kobieta w jesieni życia, która rozumie, że czegoś nie zrobiła, coś zaniedbała i chce to naprawić. Kino drogi, nostalgiczna opowieść o tym, że nie wszystko można odnaleźć, choć szukając, znajduje się coś, na co nie jest się gotowym. Piękne ujęcia twarzy, na której malują się zaduma, tęsknota, rozpacz i cierpienie. Kino jednej aktorki i jednocześnie obraz, w którym bohaterem jest miasto. Jak zauważa Lia - do Stambułu przyjeżdża się, aby zniknąć. To opowieść o samotności w tłumie wielkiego miasta. Ta zachwycająca wielkomiejska panorama, wielowątkowość, a jednocześnie skupienie na jednostkowej historii - to najważniejsze atuty filmu. Rozrywa serce obrazem bezradności. Przykuwa uwagę pokazywaniem ogromnej determinacji. Akin wie, jak robić kino do zapamiętania na długo. Dużo wzruszeń i zdecydowanie jeden z lepszych filmów tego roku.