Gdyby nie mówili tam po angielsku, to pewnie byłby Oscar dla filmu obcojęzycznego. Bo naprawdę opowieść jest fantastyczna, brawurowo zagrana, bawi, wzrusza i zachwyca przez prawie trzy godziny.
Wielka epicka historia, pokazana z takim rozmachem, można porównać do Doktora Żywago albo trochę do Wichrów Namiętności (może ze względu na Julię Ormond).
Może Rosja jest pokazana zbyt idealistycznie i sielankowo, tak jak Zachód lubi ją sobie wyobrażać... A może reżyser Rosjanin stworzył tu ojczyznę swoich marzeń, tak jak Mickiewicz w Panu Tadeuszu? W każdym razie piękny to film i dobrze, że po prawie roku trafił wreszcie do Polski. I pamiętajcie: MOZART WAS A GREAT COMPOSER! (9)
[12 maja 99, Chambery, Francja]