Cały film był zrozumiały, aż do tego momentu.
30 lat wcześniej Frank odstrzelił mu dłoń, a on dopiero po 30 latach wrócił do domu Sullivanów. Także przez 30 lat musiał się ukrywać, bo wiedzieli kto był zabójcą, a więc wcześniejsza rozmowa Johna z zabójcą nie miałaby już sensu, czym John nie mógł go nakłonić do przyjścia do jego domu.
Dowodem może być chociażby blizna jaką zostawiła mu Julia.
Tak zrozumiałem ten film, jeśli zrozumiałem także to, iż zmiana czasu następowała wraz ze zmianą sytuacji.
Aczkolwiek patrząc na zakończenie, tu także cała teraźniejszość zmieniała się dzięki przeszłości, a więc rozmowa Johna z zabójcą, która odbyła się w teraźniejszości miałaby już sens (swoją drogą, skoro zdobyli odcisk palca, to nie wiem dlaczego go nie zatrzymał), tylko problem w tym, że w finałowej bójce nagle pojawiła się blizna i zniknęła dłoń, a więc to może sugerować tylko jedno:
Oba wymiary są ze sobą połączone.
Wrocil po 30 latach, bo 30 lat temu nagraly sie te wydarzenia w tym ich radiu. Niejako te momenty sie zapettlily i oba musialy sie wydarzyc.
A co do rozmowy - wcale nie jest powiediane ze sie w nowym watku czasu odbyla, skoro morderca znal johna sprzed 30 latt.