'Requiem dla snu' - to jest dobra psychodela, która nie tylko zaskakuje symboliką, ale pokazuje morał w ludzkim wymiarze. A to nawet nie jest satyra (może poza wątkiem z islamem).
Terry klei przypadkowe sceny. Film do obejrzenia na raz, by dać się zaskoczyć pokręconemu umysłowi Gilliama. Ale jako całość, film to kompletny bezsens. Muzyka nie zapada w pamięć. Aktorstwo jest poprawne. Zdjęcia.. jak na psychodelę mało porywające (o co biega z tym szerokim kątem?? - kręcili to gopro? bo tak rozmyte są ujęcia). No i zero sensu, morału, myśli przewodniej - i emocji. A to już poważny grzech filmowy. Ot mamy studium schizofrenii i kilka gagów. Zły film to nie jest, ale dobry też nie. Na raz polecam. Drugi raz to tortura.