Reżyser Toby ponownie spotyka Javiera, naturszczyka, który wystąpił w jego debiucie. Uważający się za Don Kichota mężczyzna bierze filmowca za Sancho Pansę.
Swojego rodzaju ukoronowanie trudu związanego nie tylko z realizacją tego filmu, ale i rolą artysty w ogóle. Chyba nie potrafię "Człowieka..." nie lubić.
Gilliam jak swój protagonista; swoją opętańczą nieskładnością nabija kolejne wgniecenia w filmową zbroję, ale trudno nie czuć pobłażliwej starczej sympatii