Ten film to perła wśród westernów , jedna z najważniejszych produkcji filmowych lat 60 . John Ford który objwaił światu Johna Waynea tutaj pokazuje go po raz ostatni i jest to najważniejsza rola w dorobku tego aktora.Długo mozna by wymieniać zalety tego filmu , jest to jedyny taki western który zasługuje na ocenę wyzszą niż 10.Ford zręcznie reżyseruje
a aktorzy dają popis swoich umiejętności i trudno jest stwierdzić kto jest tu lepszy Wayne czy Marvin obaj tworzą dosyć wyraziste postacie i obaj pomiatają postacią graną przez Stewarta , tyle że John staje w jego obronie a Marvin go atakuje i wyśmiewa , wiele tu zabawnych momentów ale są i sceny które sprawiają że widz wstaje z siedzenia i na stojąco przygląda się kluczowym scenom.
A nogi Cie nie rozbolaly od tego stania?;)
Co do aktorow, to jak juz nie raz pisalem, Wayne'a specjalnie nie cenie, choc nie twierdze tez, ze byl zlym aktorem. On grywal kilkadziesiat razy te samo postac tylko w roznych jej wariantach, tak jak i w 'Liberty Valance'. O wiele bardziej podobal mi sie Jimmy Stewart oraz Lee Marvin. A sam film chyba jest jednym z najlepszych w dorobku Forda jak i calego klasycznego westernu.
Pewnie go rozbolały. Western pierwsza klasa, kilka scen zapada w pamięci, szczególnie Stewart w fartuchu, scena w restauracji z wywalonym stekiem. W niektórych scenach mozna było boki zrywać, szczególnie jak niejaki Major Cassius Starbuckle agitował za przeciwnikiem Ransoma Stoddarda. No za artykulację powinien dostać Oscara. A szacunek za role należy się Lee Marvinowi zagrał kapitalnie ale to świetny aktor to czemu się dziwić.