Jeśli chodzi o realizację i ogólne podejście do tematu mógłby być 3 częścią Grindhouse. Jest bardzo Tarantinowski, ale pozbawiony jego dialogów i reżyserii. Jeśli ktokolwiek się zastanawia dlaczego Tarantino jest tak dobrym reżyserem niech obejrzy ten film a potem Kill Bill. Ta sama realizacja i podejście, ale jednak inaczej. The man with... Jest dobrym porównaniem i pokazuję, że tylko Tarantino potrafi zrobić z takiego misz maszu dzieło, w rękach RZA wyszło śriednio.
Jeśli mamy porównywać jednego z najlepszych reżyserów obecnych czasów do murzyna z getta, geniusza muzycznego, który całe życie sobie palił trawkę i rymował, i zrobił pierwszy i jedyny w życiu film, to jasne wiadomo że filmy najlepszego reżysera będą lepsze, ale to chyba oczywiste, czyż nie?
Jeśli mamy porównywać jednego z najlepszych reżyserów obecnych czasów do murzyna z getta, geniusza muzycznego, który całe życie sobie palił trawkę i rymował, i zrobił pierwszy i jedyny w życiu film, to jasne wiadomo że filmy najlepszego reżysera będą lepsze, ale to chyba oczywiste, czyż nie?
I własnie o to chodzi, RZA próbował zrobić coś na kształt Kill Bill czy Grindhouse, ale do końca mu nie wyszło. Dlatego jest to doskonały przykład na geniusz Tarantino.
Co ma ten film wspolnego z Tarantino? Tak jak lubie filmy Qentina tak ten to jakies nieporozumienie. Chinska podrobka levisow czy iphonow. Probowalem przewijac i wcale lepiej nie bylo. Ani to Django ani tym bardziej Od switu do zmierzchu czy Wsciekle psy, bardziej film przypomina Ukryty tygrys przyczajony smok i recenzje Wojciecha Mana ze czekal 2 godziny na tygrysa, wynudzil sie ale widac byl za bardzo przyczajony. Nie polecam
Nie wiem jak to działa, czy facet pokroju Tarantino wykładając kasę w ogóle interesuje się co to za "arcydzieło" powstaje, w tym przypadku raczej tak nie było. Film mógłby conajwyżej konkurować z niektórymi teledyskami. Wszystko w nim razi, a co najciekawsze, że po kilku naprawde dobrych scenach przychodzi kilka żenujących. Film zbyt brutalny by chociaż podciągnąc go pod Tarantino. Zastanawia mnie co kieruje aktorami jak Crowe czy Liu by grac w czymś takim. Brak kasy nie wchodzi w grę z pewnością.
Liu występowała w podobnych filmach jak Aniołki Charliego, czy Kill Bill (mam na myśli przegięty film akcji, nie koniecznie jakość), a Crow może po prostu lubi RZA, albo ten jeden raz chciał wystąpić jakimś niewymagającym, lekkim i głupkowatym filmie akcji.
"Film zbyt brutalny by chociaż podciągnąc go pod Tarantino."- przecież film jest równie brutalny co Kill Bill, czy chociaż by Djnago. W tamtych filmach też mieliśmy hektolitry krwi, odcinanie kończyn, czy wyrywanie tego i owego.
Film nie był z góry skazany na porażkę. Prawda jest taka, że film był by z całą pewnością lepszy gdyby nie ingerencja Rotha, który kazał 4 godzinny film skrócić do 90 minut.