Z jednej strony świetne sceny walki, mnóstwo emocji, napięcia, adrenaliny, genialny Giamatti, a z drugiej... wyszło zbyt rodzinnie. Za dużo tej jego zapłakanej żonki. To miał być dramat sportowy, a nie melodramat... No przyznam, że troszkę mi to popsuło przyjemność oglądania. Jednak mimo wszystko film się broni i myślę, że 8/10 nie będzie oceną przesadzoną. Polecam, obejrzeć z pewność warto, choć na tle "Raging Bulla" czy "Rockiego" "Cinderella Man" wypada średnio.
A moim zdaniem właśnie te sceny zapłakanej żonki i pokazania tego w jakim dole się znalazł są siłą napędową tego filmu. Budzi nadzieje i pokazuje, że nigdy nie należy się poddawać w dążeniu do marzeń. Film naprawdę warty obejrzenia 8\10
Tak, te sceny rodzinne są bardzo ważne. O kim myślał James w najcięższych chwilach na ringu? Właśnie o rodzinie. I to przywracało mu siły.
Rocky jest również o rodzinie. Trochę innej, ale jest. A jak popatrzeć w odcinki 'The Contender', to każdy z zawodników jest po prostu obklejony rodziną. Która pomaga wtedy, kiedy świat puchnie razem z gębą.
Poza tym historia jest prawdziwa.Chodziło też by ująć obraz rodziny z czasów wielkiego kryzysu.