Mam takie pytanie: co wam się bardziej podobało i dlaczego: "Za wszelkę cenę" czy "Człowiek ringu"? Ja stawiam na "Za wszelką cenę". A Wy?
nie oglądałam "za wszelką cenę", ale nie sądzę bym mogła to pokochać tak jak "człowieka ringu"... a po za tym, widok babek które piorą się na ringu napawa mnie jakąś odrazą (ale nie żebym miała coś przeciwko!) więc.... nie wiem.
Za wszelką cenę to piękny film, ale stanowczo wolę "Człowieka ringu". Dlaczego? Bo "Million Dollar Baby" było potwornie straszne...Dawno tak sie nie przygnębiłam oglądając film :( Polubiłam bohaterkę, a tu nagle coś takiego! Nie przepadam za słodkimi happy-endami, ale człowiek rigu był filmem o wiele "cieplejszym" od "za wszelką cenę". No i grał tam mój Russell :)
Ciezki wybor, niby obydwa filmy o boksie/piesciarstwie, a jednak zupelnie inne.
Nie podejme sie wyboru ;]
Dwa inne filmy o boksie... Jednak "Za wszelką cenę" było moim zdaniem lepsze. Lepiej pokazane kulisy boksu, to coś, dla czego ludzie kochają ten sport "mimo połamanych żeber, obitych nerek..." W "Człowieku ringu jest pokazane tylko to, co dają te chcęci, chociaż dla mnie trochę za bardzo materialnie. Ale to tylko moje zdanie...
Po części przyznam Tobie rację. jeśli ktoś szuka prawdy o kulisach boksu, to "Za wszelka cenę" jest filmem dla niego. Głos narratora tłumaczy nam, dlaczego ludzie kochają boks i jakie umiejętności ( i cechy charakteru) są potrzebne, by boks uprawiać. Ale...jeśli chodzi o realizacje filmu, to "Człowiek ringu" bardziej mi sie spodobał. A przede wszstkim miał bardziej rozbudowane sekwencje walk. Były dłuższe, lepiej zmontowane i ciekawsze ( bardziej ralistyczne). O aktorstwo spierać sie nie bedę - jako dozgonna, ogromna fanka Crowe'a stoję po jego stronie. Ale kreacja Hilary byłą naprawdę doskonała i ten oscar sie jej należał!
Fakt, walki bylo pokazane lepiej w "Człowieku Ringu". Crowe był świetny, jednak bardziej nadal podoba mi się "Za wszelką cenę". Jakoś bardziej to "coś" z boksu widać:]
ha!!! a jednak siebie znam, bo gdy wreszzcie obejrzałam "za wszelką cenę", to stwierdzam że "człowiek ringu" jest apsolutnie lepszy:) prawdziwa, wzruszająca historia, całe szczęście że z happy Endem, wyposażona w doskonałą grę aktorów i (co jedno z najważnieszych) w piękną muzykę!!! w "Za wszelką cenę" muzyki zabrakło..... ale owszem, zupełnie dobry film...:)
Ja oglądałam tylko "człowieka ringu" i ten film strasznie mnie poruszył. Jest naprawdę piękny, wspaniały. Taki smutny! Na szczęście dobrze sie kończy! Do tego muzyka przyprawia mnie o dreszcze. Nieziemska.
Obydwa wymiękają przy Wściekłym byku;).
A tak to Million Dollar Baby wygrywa, za zupełną nieszablonowość.
Zdecydowanie "Człowiek Ringu". W "Za wszelką cenę" widać to "coś", co sprawia, że ludzie zaraz po obejrzeniu tego filmu czują do boksu jakąś taką wiekszą sympatię niż zwykle. Myślę, że to głównie dzięki ukazaniu treningów i sytuacji bohaterki, w której dziś (w tej sytuacji) nadal często znajdują się początkujący bokserzy - pierwszy worek, treningi od samego rana w pobliskim klubie obok ludzi przeżywających to samo. Właśnie ukazanie tych początków w szarej rzeczywistowści bardziej wpływa na podświadome utożsamianie się widza z główną bohaterką. "Człowiek Ringu" ukazuje z kolei zmagania kogoś kto w czasah wielkiego kryzysu zarabia na utrzymanie rodziny boksem, a na końcu mimo, iż może już godnie żyć to stawia wszystko na jedną kartę, a mnóstwo ludzi jest razem z nim. Do tego piękna muzyka i fakt, że to wszystko wydarzyło się na prawdę. "Człowiek Ringu" zdecydowanie kilka oczek wyżej. Grę aktorską pominę, bo w obydwu produkcjach jest świetna, więc próżno się zastanawiać, któremu filmowi daje przewagę.
"Za wszelką cenę"
To film o boksie i czymś więcej. Tego nie ma w "Człowieku ringu"
Nierozumiem czemu wszyscy porównują CZŁOWIEKA RINGU do ZA WSZELKĄ CENĘ... Te dwa filmu łączą tylko rękawice bokserskie... i może jeszcze determinacja gł. bohaterów!!
A czemu nikt nie porównuje TITANICA do POSEJDONA albo GARBI do SZYBKICH I WŚCIEKŁYCH??!! Przecież tam też są statki czy samochody... Ale TITANIC opowiada o wielkiej miłości, która przezwycięzy wszystko, nawet śmierć. Z kolei POSEJDON przedstawia walkę o przetrwanie i życie... A katastrofa statku jest tylko sposobem na opowiedzenie tych historii...
Tak samo jest z CZŁOWIEKIEM RINGU i ZA WSZELKĄ CENĘ!! Przez ring i boks twórcy filmu chcą opowiedzieć dwie różne historie!!
ZA WSZELKĄ CENĘ opowiada o spełnianiu własnych marzeniach i dążeniu do wybranych celów bez względu na to kim się jest... CZŁOWIEK RINGU natomiast przedstawia historię boksera walczącego o dogodne życie dla swojej rodziny ale i o swoją godność!!
TO SĄ DWA RÓŻNE FILMY KTÓRYCH NIE DA SIĘ PORÓWNYWAĆ... To taki jakby porównywać PIŁĘ i BAMBI: i tu i tu noga(lub kopyto) może znaleźć się w potrzasku :P Hehe...
A jeśli chodzi o to jaki film wywarł na mnie większe wrażenie to zdecydowanie ZA WSZELKĄ CENĘ!! CZŁOWIEK RINGU to film, który można obejżeć raz i zapomnieć... Po oglądnięciu ZWC tydzień nie mogłem się otrząsnąć... Jeden z najlepszych filmów XXI w.
Po części musze się z Tobą zgodzić. To dwa zupełnie rózne filmy i nie mozna roztrząsać ich wartości. Można jednak podyskutowac i porównywać np. techniczną stronę dzieła. Walki, grę aktorów, muzykę, montaż itp. Obydwa filmy mam w ulubnionych. Po obejrzeniu Za wszelką cenę poszłam na obiad z łzami w oczach i kotlety nie smakowały mi tak jak zwykle...Film poruszył mnie do glębi! A na dodatek gra tam Clint Eastwood, jeden z moich ulubionych aktorów i moim zdaniem najzdolniejszych ludzi kina naszych czasów. Jednak gdy w Człowieku ringu widziałam mojego stabnowczo ulubionego aktora czułam to "coś", czego nie było ( dla mnie ) w ZWC. Dlaczego? Bo dla mnie sam Russell Crowe to pół sukcesu filmu! ;p Może brzmi to dosyć fanatycznie ( a na prawdę nie jestem jakąś sfanatyzowana fanką ) ;) Hilary Swank wydusiła ze mnie łzy rozpaczy, mój Russell nie. Człowiek ringu to wzniosły filmu, ale płakac na nim? nie...Można oczywiście przeżywać z bohaterem jego wzloty i upadki i uśmiechac sie o0d ucha do ucha gdy pojawiają się napisy końcowo. oto znowu dobro i determinacja połączone z ciężka pracą zwyciężyły! Co serwuje nam ZWC? Hilary Swank wykreowała postać, która jest jak piekny kwiat zdepnięty w chwili rozkwitu. To rzadkie w filmach. W każdym razie niewiele jest tak przygnębiających dzieł jak Za wszelką cenę. Może "Łowca jeleni", ale to film z zupełnie innej pułki.
Pozdrawiam!
Po części musze się z Tobą zgodzić. To dwa zupełnie rózne filmy i nie mozna roztrząsać ich wartości. Można jednak podyskutowac i porównywać np. techniczną stronę dzieła. Walki, grę aktorów, muzykę, montaż itp. Obydwa filmy mam w ulubnionych. Po obejrzeniu Za wszelką cenę poszłam na obiad z łzami w oczach i kotlety nie smakowały mi tak jak zwykle...Film poruszył mnie do glębi! A na dodatek gra tam Clint Eastwood, jeden z moich ulubionych aktorów i moim zdaniem najzdolniejszych ludzi kina naszych czasów. Jednak gdy w Człowieku ringu widziałam mojego stabnowczo ulubionego aktora czułam to "coś", czego nie było ( dla mnie ) w ZWC. Dlaczego? Bo dla mnie sam Russell Crowe to pół sukcesu filmu! ;p Może brzmi to dosyć fanatycznie ( a na prawdę nie jestem jakąś sfanatyzowana fanką ) ;) Hilary Swank wydusiła ze mnie łzy rozpaczy, mój Russell nie. Człowiek ringu to wzniosły filmu, ale płakac na nim? nie...Można oczywiście przeżywać z bohaterem jego wzloty i upadki i uśmiechac sie o0d ucha do ucha gdy pojawiają się napisy końcowo. oto znowu dobro i determinacja połączone z ciężka pracą zwyciężyły! Co serwuje nam ZWC? Hilary Swank wykreowała postać, która jest jak piekny kwiat zdepnięty w chwili rozkwitu. To rzadkie w filmach. W każdym razie niewiele jest tak przygnębiających dzieł jak Za wszelką cenę. Może "Łowca jeleni", ale to film z zupełnie innej pułki.
Pozdrawiam!
Na mnie CZŁOWIEK RINGU nie wywarł większego wrażenia... Jeśli chodzi o twój fanatyzm względem Russel'a, to tak dla mnie po obejżeniu ZWC Swank była wielka... Widziałem ją wcześniej w kilku filmach, ale po ZWC przeszła samą siebie... Teraz już mi to przeszło... Zachwycam się innymi paniami z wielkiego ekranu; :P
Muszę przyznać, że lubię filmy wruszające, może nie ująłbym tego jako przygnębiające, ale wstrząsające, "smutne" (to takie trochę prymitywne określenie)! Filmy dające do myślenia, skłaniając do jakiegoś głębszego zastanowienia refleksji! Ostatnio zaczynają mnie denerwować filmy, w których pokazują non stop szczęśliwych ludzi i ich cukierkowo słodkie życie :/ Wiadomo miło oglądać "ja ktos parkuje 'swoje' czerwone ferrari pod 'swoją' willą z basenem", bo sami byśmy takie 'coś' chcieli mieć... Ale wydaje mi się, że bardziej do widza trafia (przynajmniej do mnie) film ukazujący "zwykłych" ludzi i ich problemy. Przedstawiający prawdziwe życie. Jakie ono jest kruche i jak w jednej chwili wszystko może legnąć w gruzach!