Thomas Newman jest moim ulubionym kompozytorem i tym razem mnie nie zawiódł. Soundtrack jest wspaniały. Główny temat mnie zachwycił. No i oczywiście "Cheer Up, Smile, Nertz!" Eeddiego Cantora, choć krótka pojawia się w filmie - też był rytmiczny.
Co do samego filmu - nie interesuje mnie raczej boks, uważam, że jest on zbyt brutalny i to żadna przyjemność patrzeć jak dwóch ludzi ze wzmacniającą ciosy nienawiścią pierze się po twarzach, ale ten film ma coś w sobie. Ma w sobie to ciepło, a za razem szarość Wielkiego Kryzysu i lat trzydziestych.