Film " Człowiek ringu " w reżyserii Rona Howarda przypomina nam obraz który w historii kina
przerabiany był wiele razy. Fabuła, ten sam schemat filmu i obowiązkowy happy end - to staje
się już zbyt patetyczne. Zrobiony pod oscary nie zdobył żadnej statuetki, a nominowany był w 3
kategoriach. Aktorstwo - co najwyżej dobre. Russell Crowe mógł dać z siebie więcej, ale nie
oznacza to, że zawiódł. Po prostu to nie był ten Crowe ze swoich najlepszych ról. Renee
Zellweger niestety wypadła blado. Zagrała na słabym poziomie aktorskim i przede wszystkim -
mało przekonująco. Dlatego na tle tej dwójki należy wyróżnić Paula Giamattiego - aktora trochę
niedocenianego, któremu chyba już na zawsze będą przypisywane postacie drugoplanowe.
Jednak Howard podjął słuszną decyzję obsadzając tego aktora w roli przyjaciela/trenera Jima
Braddocka, obu panom wyszło to na dobre. Nominacja do oscara całkiem zasłużona. Od
strony technicznej filmowi nic nie można zarzucić. Świetna scenografia ; co akurat było
niezwykle ważne w wiernym odwzorowaniu Ameryki z lat 30-tych. Montaż - dobry, natomiast
muzyka w połączeniu ze scenami które miały wydobyć z widza większe emocje - trochę
przekoloryzowana.
Reasumując - film niezły, ale czy tkwił w nim większy potencjał? Pomimo przewidywalnej ( i to
bardzo ) fabuły - z pewnością.