;D Czekałam po prostu na wielkie BUM i się nie doczekałam. Tak bywa. Nie mniej jednak film bardzo dobry ;)
no było BUM na końcu, nie powiem,że nie ALE oczekiwałam, że mnie wystrzeli w kosmos albo chociaż spadną kapcie... nie spadły ;) za mało!
No co? Ja miałem podobnie. Tyle że daję 9. Arcydzieła na razie nie dostrzegam. Chyba, że mnie ktoś przekona. Albo lepiej jak sam się przekonam z czasem. Czegoś mi brakowało do 10, sam nie wiem czego, bo film mi się bardzo spodobał i lubię ten gatunek. Al Pacino zagrał genialnie.
Może jestem zbyt na świeżo i porównuję go z Dawno temu w Ameryce i z Ojcem chrzestnym, co do których mam wielki sentyment z dzieciństwa.
wielkim bum był cały film osadzony w czasach kiedy to miami było kokainową stolicą, polecam Ci dokument kokainowi kowboje
Mam inne zdanie. Scena z tekstem "Say hello to my little friend" już przeszła do historii, jest po prostu kultowa. Chyba nie mogłobyć lepszego zakończenia niż to zaprezentowane przez de Palmę. Wystawiam z przyjemnością 10/10:)
Dokładnie, chyba co poniektórzy czekali na happy end. :D Wraz z kasą zaczęła się degradacja Montany, wcześniej był przestępcą to prawda ale mieliśmy w filmie przebłyski jego człowieczeństwa, które zatracił pod sam koniec. Wszystko to z powodu narkotyków, końcówka dobrze pokazuje jak twarde dragi niszczą mózg, człowiek staje się lekkomyślny i gotowy na wszystko.