Wszystko wskazuje że jest to jeden z najbardziej przereklamowanych filmów w historii, nominacja do złotej maliny za najgorszą reżyserię w 1984r. jest bardziej adekwatna jeśli chodzi o ocenę filmu niż powszechne uznanie Scarface za arcydzieło, film jest długi niecałe 3 godziny i tylko momentami trzyma dobry poziom, mam na myśli zakończenie filmu oraz dobrą rolę Ala Pacino który był bardzo wiarygodny grając prymitywa. Na tym plusy się kończą, sztuczna może nawet drewniana Pfeiffer, w ogóle sama historia Tonego Montany jest bardzo naciągana i wręcz nieprawdopodobna, ponieważ ludzie jego pokroju raczej daleko nie dochodzą, nie mówiąc już o szczycie gangsterskiej hierarchii, kolejnym niewątpliwym minusem jest strasznie tandetny klimat Człowieka z blizną, zwłaszcza sceny w klubie "Disco" muzyka, ubrania gangsterów (wiem w tamtych latach panowała taka moda), żenujący moment w którym Tony wziął sobie Elvirę, od tak. Przyszedł do niej po zabójstwie jej męża a ona dowiedziawszy co się stało, związała się z Montaną będą jej kompletnie obojętne co się stało chwile wcześniej. Reasumując Scarface można uznać co najwyżej jako średni film.
Ocena obiektywna: 5/10.
No wiesz co zdziwilo mnie to sadzilem ze przypadnie ci do gustu Scarface .Mimo iz jest dlugi to pamietam ze zarwalem nocke zeby dobejrzec do konca.Niezle gra aktorska ale nader wszystko cenie sobie tutaj naprawde dobry,solidny scenariusz i wykonanie.
Nie uważam że Scarface to zły film, tylko po prostu średni, wczoraj sobie go powtórzyłem, przyznaję gra aktorska Pacino na wysokim poziomie...
Czy ja wiem czy taki wysoki,wszedze gra tak samo.Mi sie tylko podobal w Bezsennosci i Twardzielach
W postać wcielił się bardzo dobrze, był autentyczny, ale dużo bardziej podobał mi się w np. "Zapachu kobiety"...
Co do oceny Scarface to się zgadzam, ale jak wytłumaczysz surowe podejście do Łowcy jeleni?
Co do Łowcy jeleni.. Hmm.. jest to bardzo, bardzo może nawet jeszcze bardziej skomplikowana sprawa.. Coś w stylu moich dwóch arcydzieł, tylko że w drugą stronę...
Też nie znoszę paru filmów jak choćby Scarface czy Fight Club, ale nie wystawiam im 1/10 bo plusy jakieś tam mają. Zrównywanie Łowcy jeleni z filmami Seagala jest śmieszne.
Dlaczego uważasz, że ludzie jego pokroju daleko nie zachodzą? Według mnie wprost przeciwnie, że przytoczę tylko przykłady powszechnie znanych: Wałęsy, Hitlera czy Ala Capone (na podstawie którego historii życia chyba się w filmie trochę wzorowano, emigrant, przydomek Scareface...). Adekwatnie postawy Elviry po zabójstwie męża, to wcześniej było pokazane, że oboje z Tonym ze sobą flirtują i jej mąż stał im po prostu na przeszkodzie, a ona sama była z tym "staruchem" tylko dla pieniędzy.
Wg mnie film bardzo fajnie przedstawia dążenia człowieka do władzy za wszelką cenę, tego konkretnego człowieka, bo przecież zarówno jego najlepszemu przyjacielowi Mannyemu jak i szefowi gangu Frankowi, wystarcza ten pułap życia na którym się znajdują, Tonyego ambicje jednak są ciągle niezaspokojone, chce więcej i więcej (jak Aleksander, Napoleon czy ww Adolf H.), pod wpływem sukcesów zmienia się traktuje wszystkich przedmiotowo i ma wszystkich za gorszych od siebie (najpierw Frankiego, a później już nawet Elvirę czy Mannyego).
Jedyne co nie podobało mi się w tym filmie to te zagrywki pod publiczkę, o ile scena z kolumbijczykami bardzo dobra, o tyle strzelanina w klubie (z której Tony cudem wychodzi cało) czy finałowa scena Tony kontra Reszta Świata przypominały mi filmy pokroju Rambo-pierwsza krew ;]
Ale taki Wałęsa czy Hitler to wybili się w zupełnie innych okolicznościach niż Tony.. przecież Elvira miała go kompletnie w.. gdy on wkupywał się w łaski jej męża, w ogóle cały czas była dla niego oschła ,zimna.. chyba nie było takiego momentu w filmie kiedy ona się nawet na chwilę uśmiechnęła.. Montana co prawda uparty był bardzo, i można powiedzieć że nawet ambitny, lecz mimo to ludzie o jego "aparycji" to z reguły pracują przy łopacie.. dla mnie odwrotnie.. scena z kolumbiczykami za mocna, a zakończenie nawet mi się podobało, zwłaszcza jak poszedł czy raczej poleciał sobie popływać, scena z globusem teżniezła i pasowała do sytuacji..
Haha. "ocena obiektywna" - żem się uśmiała. Ocena z definicji jest zawsze subiektywna, jak można nie wiedzieć takich podstaw? Moja młodsza siostra w 1 gim na to teraz na WOSie, wstyd.
A widzisz ? I tu się mylisz, bo my (z Gordonem) oceniamy obiektywnie ! tak, im wyższy stopień świadomości tym ocena bardziej obiektywna...
Przeczytaj jeszcze raz mój komentarz. W nim jest napisane że Elvira była kochanką LOPEZA, a w filmie małżeństwo zawierają Tony i Elvira.
Zgadzam się w 100 % !!! Mam takie same odczucia. Dla nie tez 5/10. Na jeden raz - nic specjalnego. Pozdrawiam ;)
umówcie sie na lody zamiast publicznie sobie słodzić.
Pozdrawiam serdecznie i miłej zabawy życzę
Piszesz o klimacie i wystawiasz OBIEKTYWNĄ ocenę? Najpierw się uśmiałem, ale myślę że chyba pomyliłeś pojęcia. Bo dla lwiej części widzów to jest właśnie esencja tego filmu. Bez wszechobecnego "ejtisu" film byłby po prosty dobry. A tak mamy arcydzieło, potężny pomnik tej epoki, pozycja stojąca na podium obok Miami Vice, coś co przeszło do historii i ludzkiej świadomości. Możesz nie lubić lat 80tych w amerykańskim stylu, ale to jest tylko i wyłącznie twój SUBIEKTYWNY gust.
Podsumowując - w wadach wymieniasz największą, obok gry aktorskiej Pacino, zaletę Scarface'a.
Dla "lwiej części widzów" to może być esencja kina, co nie znaczy że taki film jest wybitny czy nawet dobry bo w tym przypadku nie jest nawet dobry.. Co do oceny większości, to są to tylko rankingi, np. Rekinado ma na jednym znanym zagranicznym portalu (bardziej cenionym niż Filmweb) wysokie noty... klimat może się komuś podobać albo nie, w tym przypadku to jest mocno dyskusyjne, tobie akurat się subiektywnie podobał, ale Scarface ma w przynajmniej paru miejscach głupawe momenty, jak chociażby wątek z Elvirą który wymieniłem, przez co ujmuję to jakość filmowi...
Zgadzam się ze wzystkim co napisałeś.Podeszłam do oglądania z dużym entuzjazmem ,niestety mocno się zawiodłam.
Zgadzam się, że ''Scarface" nie jest absolutnym arcydziełem, ale ja osobiście darzę go sentymentem i mam ochotę wracać doń częściej niż do niektórych filmów totalnych, ponieważ budzi wielkie emocje, jest wyrazisty oraz charyzmatyczny. Po drugie, nie jestem zwolenniczką porównywania do siebie filmów, także poprzez szafowanie nominacjami do różnych nagród, każdy oceniam na podstawie tego, co sam w sobie ma mi do zaoferowania jako widzowi i w jakim stanie mnie pozostawia.
Na pewno wyrazista to była tu rola Pacino (może też charyzmatyczna) ale jednak poza samym Pacino ciężko szukać większych plusów...
Czemu na Filmwebie dochodzi to takich przepychanek słownych, kiedy ktoś wyrazi inną opinię na temat filmu niż nasza własna? Skąd się bierze taka niezdrowa zapalczywość? Obcowanie z kinematografią powinno przecież uwrażliwiać i podnosić kulturę osobistą. Każdy ma prawo do swojego zdania, a nam przecież czyjeś odmienne poglądy niczego nie ujmują, chyba że niektórzy potrzebują nieustannego napotykania na potwierdzenia własnych sądów, bo są ich w gruncie rzeczy niepewni. Voltaire wieki temu mawiał, że się z wieloma nie zgadza, ale jest gotów oddać życie za prawo do wolności słowa, a od użytkowników Filmwebu już na pewno nikt nie oczekuje takich ofiar. Dlaczego więc chamstwo ma się tak dobrze?
" Voltaire wieki temu mawiał, że się z wieloma nie zgadza, ale jest gotów oddać życie za prawo do wolności słowa"
Sama sobie odpowiedzialas :)
No cóż, można i tak odwrócić kota ogonem. Ja jednak postrzegam obelgi i szyderstwa jako dzisiejsze odpowiedniki namacalnie dużo tragiczniejszych w skutkach dawnych prześladowań za innego rodzaju przekonania. Jakie te sentencje są giętkie i dające pole do dowolności ich rozumienia. Dzięki tej ich właściwości napisałam o jeden post więcej niż zamierzałam. Dobrej nocy.