1."Ojciec chrzestny" to całkowita kopia książki. Jedyna różnicą jest to, że na potrzeby filmu wycięto wiele fragmentów książki. Jednak nie były one potrzebne do filmu.
"Scarface"(1983) jest natomiast najlepszym remakiem w historii kina i ma mało wspólnego ze swoim pierwowzorem.
2.W "Ojcu chrzestnym" gangsterów pokazano prawie jak królów- jaki don ma szansę |SPOILER OJCIEC CHRZESTNY| na śmierć mając kilkadziesiąt w ogródku podczas zabawy wnuczkiem? Montana nie był pokazany jako król, ale jako ktoś kto się za niego uważał. |SPOILER SCARFACE| Zginął śmiercią na jaką zasłużył.
3.Francis Ford Coppola robi świetne filmy, ze świetnymi scenariuszami, ale mistrzem reżyserii nie jest. Brian De Palma natomiast reżyseruje fenomenalnie. "Ojciec chrzestny" ma słabszy klimat przez reżyserię gorszą od tej z dzieła De Palmy.
4.Zdjęcia w "Ojcu..." nie zachwycają. W "Człowieku z blizną" mamy zdjęcia jak z filmu "Drive" i filmów Tarantino. Do tego przedstawiają ładne obrazy.
Obydwa filmy są arcydziełami, jednak moim zdaniem film Briana przewyższa ten Coppoli.
Uprzedzam, że jeżeli ma też jakieś znaczenie to, że "Człowiek z blizną" ma szybsze tempo, to "Dawno temu w Ameryce" może nudzić. Z tym zgadzam się może przesadziłem. Scarface jest bardziej dosadny i brutalny, Godfather bardziej epicki. Ten trzeci jest przynajmniej tak samo epicki, jak "Ojciec Chrzestny", a momentami wydaje się niemal równie dosadny, jak "Scarface". Po każdym seansie któregoś z nich wydaje mi się, że ten przed chwilą obejrzany jest lepszy od tego drugiego. Coś mi kazało "Scarface'a" ocenić "tylko" na 9, a Godfathera na 10, ale to Scarface'a mam w ulubionych. Once Upon a Time in America to mój ulubiony film i nie mam co do tego żadnych wątpliwości. Z filmów gangsterskich zawsze kochałem "Miller's Crossing" Coenów, ale to już pastisz kina noir i hołd dla Dashiella Hammetta, a więc zupełnie inne klimaty.
Westerny Sergio mi się podobały.
"Scarface'a" oceniłem na 9 i serducho, "Ojczulka" też, ale bardziej podobał mi się ten pierwszy.
Ps.: Jak to możliwe, że w ostatnio oglądanych masz "Scarface'a" ocenionego na 9, a w najwyżej ocenianych na 10??
Co za bezsensowne porównanie dwóch świetnych filmów.To tak jak porównanie dlaczego cebula jest lepsza od czosnku.
Chociaż przyjęło się wkładać wszelkie filmy gangsterskie do jednego wora, to jednak różnią się one nie tylko realiami, etc. ale również gatunkami.
Ojciec Chrzestny to jest dramat obyczajowy, epicka opowieść o mafii na przestrzeni dekad, o ich problemach, życiu osobistym, etc.
Dawno temu w Ameryce jest zbliżone, tylko z wątkiem 'przyjaźń mimo wszystko'.
Człowiek z Blizną to jest film akcji (nie mniej epicki), pokazuje krótki przedział czasowy ('od zera do dilera'), opowiada o człowieku który na szczyt wyszedł na skróty i tak samo łatwo z niego spadł.
Życie Carlita (doszukałem się kilkunastu podobieństw z powyższym) jest natomiast o byłym gangsterze który po wyjściu z więzienia zamierza otworzyć salon samochodowy ale -przypadkiem albo i nie - ponownie wsiąka w świat gangów, tym razem jako lepszy ale i słabszy człowiek, co wiadomo jak się dla niego kończy.
Chłopcy z Ferajny, Kasyno - również stawiane obok powyższych - to pseudodokumentalne filmy o gangsterach, ich działalności, życiu, upadku, etc.
Każdy znajdzie coś dla siebie, nie każdemu wszystkie z powyższych (jak i wiele innych - Prawo Bronksu, Donnie Brasco, Nietykalni) podejdzie (znam fanatyków Scarface'a którzy nie cierpią Goodfellas), jedno tylko je łączy (oprócz tematu gangów) - są cholernie kultowe :)
ja tam uwielbiam wszystkie gangsterskie filmy, widziałam prawie wszystkie, które wymieniłeś i też nigdy by mi nie przyszło do głowy stwierdzać, że jeden jest lepszy/gorszy od drugiego...
dodać należy, że Ojciec Chrzestny od Człowieka z Blizną różnią się tym, iz jeden jest o strukturach mafii, a drugi o gangsterze - takim autonomicznym, co znacznie wpływa na tempo akcji.
Najważniejsze ze Scarface nie jest nudny.Akcja się rozwija, scena za sceną i takie sceny jak ostatnia, gdzie niszczą willę i go zabijają albo ta gdzie tną głowę piłą.
Zgadzam się z tobą. Polecam tobie obejrzeć Kasyno, bo widze że Chłopców z ferajny masz ocenionego na 10, więc Kasyno na bank przynjamniej 9 dasz.
Kwestia gustu, dla mnie Ojciec Chrzesny, Dawno Temu w Ameryce, Kasyno, Chłopscy z Ferajny, Prawo Bronxu - wszystkie z tych filmów bardziej mi się podobały od Scarface'a no ale kwestia gustu.
Coś mnie korci. Chodzi mi to po głowie. Odniosę się do wszystkiego.
1. Trudno wymagać od filmu na podstawie książki, by nie był "kopią" filmu.
2. Nikt go nie zabił. Umarł na zawał.
3. Do klimatu mam mieszane uczucia, ale w głębi pozostaje przy "ojcu"
4. Gdy oglądam film, to tylko on mnie interesuję. Sprawdziłem. Fakt galerie barwniejszą ma scarface. Ale tak jak mówiłem interesuje mnie sam film, ze zdjęciami do oddzielnej kategorii.
Sorry bardzo, ale "Scarface" nie dorasta do pięt "The Godfatherowi"! Film De Palmy też jest dobry, ale nie przebija zajebistości Coppoli!
SCARFACE !
Ja wiem, że są gusta i guściki, ale "Ojciec" nie ma szans z Tony'm Montaną !
Przyznał to nawet kiedyś kasjer w "kerfurze" podczas luźnej rozmowy przy kasie (rozsypał mi się cukier puder na taśmę :D )
Myślę, że dość dobrze znam realia czasowe obydwu filmów i tu Scarface naprawdę mocno góruję.......KLIMAT i ZDJĘCIA !
Myślę, że Vito Corleone kazałby Tonemu Montanie ogłosić przed całym światem, że Ojciec chrzestny jest wyraźnie lepszym filmem od Scarface. Oczywiście Tony zgodziłby się bez wahania bo zaproponowana by mu została oferta nie do odrzucenia.
a ja myśle, że montana by został skasowany zanim by w ogóle cokolwiek zdążył powiedzieć
Oczywiście każdy ma prawo do swojej opinii. Moim zdaniem "Człowiek z blizną" to film mocno przewartościowany. To jeden z tych filmów, który wcale nie jest aż tak wielki i wartościowy jak się powszechnie uważa. W moim odczuciu "Ojciec Chrzestny" (część I i II) czy "Dawno temu w Ameryce" to zupełnie inna liga. To są filmy, które są wybitne w swoim gatunku. Pokazują coś więcej niż naćpanego macho z przerośniętym ego. "Człowiek z blizną" to po prostu dobry film, świetnie zagrany przez Ala. Jedyne przesłanie w tym filmie jest takie, że jak będziesz takim zadufanym w sobie burakiem jak Tony to twój sukces nie będzie trwał zbyt długo:-). Nie krytykuje filmu De Palmy bo nie każdy film musi być arcydziełem ale warto spojrzeć na ten film bardziej trzeźwo.