Film, który dowiódł, że nie trzeba mieć wysokiego budżetu, setek komputerów i kilkuset charakteryzatorów by stworzyć dzieło wszech czasów. Kiczowaty klimacik w stylu De Palmy doskonale odzwierciedlił brutalność i bezwzględność światka gangsterskiego w Miami w latach osiemdziesiątych. Kult nad postacią "Tony'ego Montany" który dziś równać może się tylko z kreacją De Nira w kultowym "Taksówkarzu" tkwi w sercu każdego, kto potrafi docenić piękno tego dzieła. "Człowiek z blizną" to nie film - to sztuka!
Zgadzam się! :) Że też teraz nie robią takich filmów... Chociaż, kto wie, może dzisiejsze filmy odkryjemy na nowo za kilkadziesiąt lat, tak jak Scarface. :)
To już nie te klimaty, nie te taśmy, za dużo komputerów... Takich filmów już nie zobaczymy:(
cattivo takich filmów możemy zobaczyć jeszcze wiele. To nie jest znowu takie wybitne dzieło.
Eliasie muszę napisać że się grubo mylisz,bo takiego filmu jak Scarface już raczej nigdy nie zobaczymy choćby ze względu na powalającą grę aktorską Pacino i z taką adrenaliną jaka jest na końcu to jest raczej chyba nie możliwe żeby nawet nakręcić coś lepszego lub na tym samym poziomie.
cattivo a ten film jest najlepszy bo ty tak powiedziałeś ? Cenisz same filmy, które mają multum oscarów. Dajmy na to przeciętne Miasto Gniewu albo Piękny umysł... Wysokie miejsce w rankingu lub oscar to dajesz wysoką notę, a w ogóle tych filmów nie rozumiesz. Pozdrawiam.
Tak się składa, że Miasta gniewu to akurat ty nie rozumiesz;) Bo gdybyś zrozumiał, nie pisałbyś że jest przeciętny...
Tak się składa, że Ojca Chrzestnego III ty nie rozumiesz. Bo gdybyś rozumiał nie mówiłbyś przeciętny. Cattivo nie będę z tobą rozmawiał już nigdy, jesteś tak żałosny i głupi, że twoje prowokacje co do mojej osoby są śmieszne. Zacznij oglądać ambitne kino i jakieś romansidła bo to jest coś, a nie cały czas Człowieka z blizną i przeciętne Miasto gniewu.
Tak się składa, że "Ojca Chrzestnego III" nie widziałem, więc nie mogłem o nim powiedzieć, iż jest przeciętny. Cóż, twoja wyobraźnia mówi ci inacze, więc "tak się składa", że po raz kolejny wyszedłeś na idiotę;]
A co do "Miasta gniewu" to zapraszam do tego tematu http://www.filmweb.pl/topic/1116706/Kolejny+genialny+obraz.html i liczę na (jak to bywa w twoim przypadku) przebogatą w argumenty antytezę mojego tematu;)
Ja powiem w swoim imieniu ,że ambitne kino oglądam(Odyseja Kosmiczna ,Siódma pieczęć ,Mechaniczna Pomarańcza a nawet udupiany przez ciebie Fight Club) a tak się składa ,że sam nie znasz pojęcia ambitny ,czasami mam wrażenie ,że za ambitny uznasz stary film z wysoką notą.
Romansideł nie lubie(chociaż dobrym patrz Titanic ,Znachor nie wzgardze)więc po co mam je oglądać.
Ja w przeciwieństwie do ciebie oglądam filmy ,które lubie a nie te ,które wypada oglądać ,żeby stać się szanowanym koneserem.
"Film, który dowiódł, że nie trzeba mieć wysokiego budżetu, setek komputerów i kilkuset charakteryzatorów by stworzyć dzieło wszech czasów."
Jak to "dowiódł"? Przecież w czasie kiedy De Palma kręcił swój film, świat filmowy nie był aż tak skomputeryzowany jak dziś. Digitalne kino, w którym fabuła przestaje się liczyć, zaczyna się, już tak na serio, w połowie lat 90. Ja za datę graniczną uważam wejście do kin "Dnia Niepodległości".
Tak się czepiam, żeby się przyczepić. Powinieneś był napisać: "dowodzi".
Podpisałbym się pod twoim tematem obiema rękami, ale widząc jak traktujesz ludzi z odmiennym zdaniem, wolę mieć z tobą jak najmniej wspólnego. Zrozum tylko tyle, że fakt, że ty, ja i paru innych ludzi uważa ten film za arcydzieło, nie oznacza to, że ten film jest arcydziełem dla wszystkich. nie oznacza to, że każdy musi pisać peany na cześć filmy De Palmy. Kapiszi czy ma być wpisik?
A jaką różnicę niosą za sobą terminy "Dowiódł" i "Dowodzi" do jasnej ciasnej?;]
Ja rozumuję w ten sposób: jeśli "dowiódł" to wtedy, kiedy wszedł do kin, czyli pod koniec '83. "Dowiódł" tego w "swoich czasach" i TYLKO wtedy (czyli teraz już nie). W swoich czasach nie miał jednak za dużo do udowadniania (wytłumaczyłem komentarz wcześniej, dlaczego).
"Dowodzi" lepiej pasuje do sensu twojej wypowiedzi.
Dam przykład: kiedyś uwielbiany przeze mnie film "Gabinet doktora Caligari" (oczywiście - oryginał). Każdy chyba o nim słyszał. Nie napiszę o tym niemym filmie, że "dowiódł, iż nie trzeba mieć setek komputerów", ale mogę napisać, że to stare kino "dowodzi, że setki komputerów nie są potrzebne". Skoro można było kiedyś tworzyć tak wielkie rzeczy bez F/x, można i dziś.
Mam nadzieję, że mniej więcej jasno się wyraziłem. Gdyby jednak nie - asekuracyjnie napisałem wcześniej: "Tak się czepiam, żeby się przyczepić.".