5/10. Nudny i przewidywalny. Główny bohater, którego nie da się polubić - ot, kubański dres, bijący kobiety i drący się o honorze 10 minut później, do tego płytszy, niż kieszeń polskiego studenta. Za to po obejrzeniu tego filmu odkryłam, na kim, niestety, wzorują się troglodytowaci wieśniacy, próbujący być groźni. Owszem, całkiem niezła gra Pacino - i na tym koniec.
I nie - to, że jestem babą, nie znaczy, że nie potrafię zrozumieć filmów gangsterskich. Ojciec Chrzestny dostał ode mnie zasłużone, okrągłe 10.
A dla mnie to arcydzieło, pierwszy film gangsterski, który zapadł mi w pamięci na długie lata(za klimat, grę Ala Pacino,Ala Pacino i jeszcze raz Ala Pacino)
O! Zapomnialam o klimacie! Byl praktycznie zaden. Do polowy filmu zastanawialam sie, dlaczego nikt nie zauwazyl, ze w realnym swiecie taki podskakujacy smiec, probujacy brnac (po trupach ludzi o wiele bardziej wplywowych) do przodu juz na poczatku drzemalby w betonowych butach na dnie atlantyku. Do tego nie bylo za bardzo wiadomo, skad Montana bierze kase. Jedno zlecenie na poczatku, a pozniej handel kokaina na cale stany zjednoczone, idealnie zorganizowany. A pomiedzy?
Tony ciagle, do znudzenia, sie darl, ze nie klamie, ma honor, i slowa nigdy nie lamie. Muzyka mnie irytowala, zamiast budowac klimat. Pacino dobrze zagral, ale postac, w jaka wypadlo mu sie wcielic, to zwykly, prosty, pseudogrozny wsiur, ktory nie wzbudza podziwu, wspolczucia, czy chociazby nie sklania do utozsamienia sie, tylko denerwuje. Nie wspomne o przedmiotowym traktowaniu kobiet - ktos, kto uderzy dziewczyne, to smiec i sk**wiel, nie twardziel - niezaleznie od tego, czy sie puszcza, czy nie, czy ma w dupie pseudoautorytet braciszka, ktory swiezo zwial z pudla, czy nie.
No, a do tego dosc oklepana fabula - zaczyna od zera, wspina sie na szczyt, by odkryc, ze nie ma niczego, i umiera samotnie. Zycie kosztem kariery, bliscy kosztem pieniedzy. Ziew.
Ja także jestem kobietą,ale ja oceniam ten film jak najbardziej przychylnie. W moim mniemaniu, porównywanie tak różnych filmów jak Scarface i Godfather jest co najmniej dziwne.
Po trochu nie rozumiem fenomenu tego filmu, jest on naprawdę dobry, ale nie jakoś rewelacyjny.
Nie zgodzę się z tobą co do kreacji Al'a. Moim zdaniem Tony Montana to najlepsza postać w historii! a przynajmniej najlepsza jaką ja widziałem ;]
Ale ten film nie mial za zadanie lansowania wzorców do naśladowania. Pokazuje po prostu jak wyglada gangsterski świat. Tony to prosty chłopak pochodzący z biedy, napalony na wielką kase wielki świat, władze, dragi,domy samochody i gorące laski. Marzenie wileu młodych.
Pazerność, pycha, i tutaj jak najbardziej w ujęciu dosłownym, dażenie po trupach do celu zaprowadziło go tam gdzie zaprowadziło. Ten film nie pokazuje jakim sie powinno być, tylko jakim się nie powinno.
Zreszta Tony tez wykazał się w pewnym momencie refleksją nt swojego żcyia, w restauracji jak kłocił się żona. Mówil tylko picie, jedzenie i dragi? Takie ma być moje życie? I tak do 50tki? Zaczął mówić o dzieciach. może nie był taki zły? Może pogubił się, jak wielu ludziom się zdarza, tylko nie zdążył zaczą żyć tak jak naprawde byłoby to tego warte? a może i tak było już na to za ;póżno?
pzdr