Nie wiem dlaczego, ale Scarface kojarzy mi się z Pablem Escobarem, a Ojciec chrzestny z Alem Capone. Obaj gangsterzy, ale zupełnie inni, z odmiennych światów i epok. Tak samo jest z tymi dwoma filmami. Dla mnie najbardziej niesamowite jest to, że tak różne postacie zagrał ten sam aktor. Al Pacino jako Michael i jako Tony, jakby grało dwóch różnych aktorów. Facet jest po prostu urodzony do tego zawodu.
Al Pacino jest dla mnie nadczłowiekiem, jeżeli chodzi o aktorstwo. Jako facet również jest mega przystojny i bardzo inteligentny. ?Czytałam biografię, którą polecam.
Na pewno przeczytam, również uważam, że jeżeli chodzi o aktorstwo jest numerem jeden, on nawet jak gra w kiepskich filmach to niemożna oderwać od niego wzroku. Uwielbiam.
Nie ma w tym nic niesamowitego. Po prostu jedna rola polegała na odegraniu typowego, ulegającego emocjom latino południowca, podczas gdy druga przedstawiała nieco bardziej chłodnego i skłonnego do kalkulacji makaroniarza. Gdy stereotypy są tak wyraźnie zakreślone, osobie o jakimkolwiek ponadprzeciętnym talencie aktorskim raczej łatwo jest takie kreacje urzeczywistnić, zwłaszcza w kinie, gdzie można sobie pozwolić na pewną swobodę w interpretacji oraz wybór tej najlepszej.