Lubię Ala Pacino i lubię Briana de Palme...ale coś w tym filmie mi nie
zagrało,aktorsko swietny,fabuła fajna ale nie wciągnał mnie,a zycie i
problemy Tonego nie zainteresowały mnie za bardzo(a kocham filmy tego typu)
Życie Carlita było o wiele ciekawsze-był tam humor i taka lekkość fabyły.
Scarface wydał mi się strasznie ''siermiężny'.A oglądanie mnie męczyło a
ostania strzelanina tak naciągana i nierealistyczna ze brak mi słow.
"aktorsko swietny,fabuła fajna"- z tym się gadzam, ale nie zgadzam się, że ostatnia scena była nierealistyczna i naciągana. To właśnie końcowy moment zapadł mi najbardziej w pamięci. Film oglądałam z ciekawością. Dla mnie ani razu nie był przewidywalny.