Film jest pod wieloma względami ponadczasowy. Najbardziej jednak podoba mi się kreacja głównego bohatera, który generuje w nas taką niechęć, że aż zaczyna nas intrygować i ciekawić, po czym wpatrujemy się w niego jak w obrazek, by na końcu współczuć mu takiego losu. Uwielbiam wracać, uwielbiam wałkować. Say hello to my little friend.
Powiedziałbym, ze odwrotnie. Mnie ta postać zaintrygowała na na początku, by potem odpychać coraz bardziej, staczając się po równi pochyłej.
Przecież właśnie taka ta postać miała być - tragiczna, Pacino pasował i zagrał idealnie 10/10
Nie sprzeczam się z tym. Mówię o postaci, nie aktorze. Rola Pacino jest bezbłędna.