Ach, jeden z moich ulubionych filmów, jeżeli nie ulubiony. Jest w nim coś, co po prostu sprawia, że mogę ten film oglądać bez przerwy. Może to postać Tony Montany? Może klimat i muzyka? Może fabuła? A może wszystko naraz? Genialny film. Uwielbiam końcową scenę, gdy Al wykrzykuje "Say hello to my little friend!" czy "I'm eating your bullets, I'm eating your fuckin' bullets!". W moim rankingu stawiam go wyżej od Ojca Chrzestnego. And remember, The World Is Yours!