Bez wątpienia rewelacyjna rola Al Pacino, natomiast cała historia wydaje mi się trochę infantylna. Przyjechali chłopaki z Kuby, oczywisty kontekst polityczny, wieśniak (jak go określiła elvira) bez kompleksów podbija raczkujący świat narkotyków i w oczywisty sposób kończy. Zabrakło mi finezji np takiej jak w Casino.
Mam podobne odczucia. Czegoś mi brakowało, czegoś, co by ten film napędzało... Chodzi mi tutaj oczywiście o fabułę, bo Al Pacino był rewelacyjny.
Odczuwam niedosyt, dlatego stawiam tylko 7/10. O wiele bardziej przypadł mi do gustu "Ojciec chrzestny" czy "Chłopcy z ferajny".
też uważam że film był nieco przewidywalny i bez jakiegoś większego polotu. Poza rolą Pacino ( jak i Bauera ), nic mnie nie zachwyciło, ani zaskoczyło. ( w sumie to nawet nie zaskoczyła mnie świetna gra Pacino :P )
6/10.