Za samym Wajdą nie przepadam, uważam że jest najzwyklej przereklamowany. Jednak z czystej ciekawości obejrzałem Człowieka z marmuru i mam nieodparte przeczucie, że film jest tendencyjnie zrobiony pod publikę z tamtych lat. Niby teraz mówi że kręcił filmy anty komunistyczne, ale jednak ten film jest ewidentnie pro. Niby że poukrywał antykomunistyczne przesłania, a ja tu widzę ewidentną promocję nowego Gierkowskiego Socjalizmu.
Coś w stylu: ten stary Socjalizm z lat 50 to wielkie BEEE, ale ten nowy Socjalizm już jest OK. I te ujęcia pięknej Nowej Huty, kolorowych i zielonych parków, piękne nowe chodniki, szerokie nowe ulice, wszystko pięknie i cacy, a już sama willa reżysera Burskiego (jakoś dziwnie postać przypomina mi samego "mistrza" Wajdę) to prawie żywcem jakby wzięta z Kalifornii.
Zgadzam się, a nawet powiem więcej. Wcale nie przekonuje mnie mowa o krytyce lat 50tych, bo w końcu w filmie pokazywana jest cały czas odbudowana Polska i pokazana w taki sposób, że może się podobać bardziej od teraźniejszej. Nie widziałem też, żeby w filmie było podkreślone ubóstwo ludzi pracujących. Przede wszystkim zaś nie ma mowy o jakiejkolwiek krytyce totalitarnej władzy, władza akurat w filmie jest całkowicie w porządku. Jedyne postaci które są nie w porządku to Witek, przodownik pracy, który był na zachodzie i pewnie dlatego został zepsuty i zdradził kolegę oraz dziewczyna/żona która nie była do końca wierna. Jaka krytyka władzy? Przecież władza chciała ukarać winnego - Witka, który (nie do końca to jest jasne) ale zasugerowane wyraźnie, że to on podłożył feralną cegłę, a później wykorzystał dobroduszność/łatwowierność Birkuta. Birkut zamiast zaufać władzy to bardziej ufał koledze, który okazał się świnią, dlatego przegrał życie. W dodatku ta rola Jandy, bezczelnej, aroganckiej, agresywnej i władczej kobiety.