Komercyjny do cna reżyser holenderski, zrobił poważny i niezbyt przeznaczony dla masowej publiki dramat wojenny (tak wynika przynajmniej z opisu). Jednak niespodzianki się zdarzają w świecie filmowym.
Czy ja wiem, to może miał być poważny film, ale jak kowal nie będzie mistrzem hafciarstwa tak Verhoeven nie będzie Polańskim. To jest raczej lekki film o czymś tak niemalże mitycznym jak Yeti, czyli holenderskim ruchu oporu, wiem że zamiary były ambitne, ale nie przsadzajmy to nie jest film dorównujący "Pianiście" czy choćby "Sophie Scholl".
no z tym "Pianista" to bym nei przesadzal...zgadzam sei w pelni, ze do "Listy Schindlera" nie wolno tego filmu porownywac, ale juz do Pianisty jak najbardziej.
Jak dla mnie "Pianista" jest jednak poważniejszym filmem niż "Czarna księga" to co widzimy u Polańskiego mogło (wydarzyło? - bo książki autobiograficzne nigdy nie są do końca prawdziwe) się naprawdę, natomiast "Czarna księga" przez te "nadprzyrodzone" niemalże "Deus ex machina" trąci farsą.
o ile mnie pamiec nie myli, na poczatku filmu "Czarnej KSiegi) pojawia sie info, ze film jest oparty na faktach.....:)
o ile mnie pamiec nie myli, na poczatku filmu "Czarnej KSiegi) pojawia sie info, ze film jest oparty na faktach.....:)
o ile mnie pamiec nie myli, na poczatku filmu "Czarnej KSiegi) pojawia sie info, ze film jest oparty na faktach.....:)
To znaczny tylko tyle że jakiś fakt miał miejsce, ale czy fakt wyglądał
tak jak w filmie to już inna sprawa. Oglądając do pewnego momentu śmiem
wątpić w prawdziwość "faktów" w tym filmie, zdrowy rozsądek to
podpowiada.
Lekki ??? Przejaskrawiony? taaak Zbyt ostentacyjny? moooże Ale lekki? No, może ja jestem przewrażliwiona :/
Verhoeven nie zawsze był do cna komercyjny. Zaczynał od całkiem niekomercyjnych filmów w swej ojczyźnie (jego "Tureckie owoce" był nawet do Oskara nominowane). Ten film to niejako powrót do korzeni.
Bo Verhoeven jest doskonałym przykładem reżysera, który po prostu szmiry kręcić lubi. Nakręcił takie "Showgirls" wyłącznie dla kasy i jest z tego dumny. Co nie oznacza, że brakuje mu talentu.
Zresztą karierę Verhoevena bardzo łatwo podzielić na dwie części. To co kręcił w USA i to co kręci(ł) w Europie. Dwie różne bajki. U siebie kręcił raczej produkcje ambitne i niezależne. W USA też (jakby się zdawało) tak chciał zacząć, ale bardzo szybko zobaczył, że kręcenie mniej ambitnych projektów opłaca mu się bardziej - dostaje duże pieniądze i może wyżyć się do woli. Właściwie z jego okresu amerykańskiego jakiejś głębszej myśli można się doszukać jedynie w "Pamięci absolutnej", ale jestem prawie pewny, że to ma związek z tym, że David Cronenberg maczał palce w scenariuszu (nawet film miał reżyserować), bo nie da się ukryć, że jest to film w wymowie i duchu do cna cronenbergowski. Tak czy siak Verhoeven jest bardzo utalentowanym reżyserem-rzemieślnikiem, którego bardzo cenię - nie zawsze zależało mu na fabule, a raczej na szokowaniu i kontrowersji, lecz jeśli chodzi o techniczne aspekty produkcji jest jednym z najlepszych - chociażby takie efekty specjalne w jego filmach zawsze prezentowały fantastyczny, a czasem nawet rewolucyjny poziom.