Jak dla mnie to za dużo w tym filmie "niespodziewanych" zwrotów akcji. Scenarzysta chyba chciał żeby było zaskakująco , ale nieco przesadził, bo w pewnym momencie to wyglądało tak że co 5 minut było jakieś zmieniające bieg akcji wydarzenie i pod koniec już naprawdę zaczęło się to robić bardzo męczące.
6/10 nie więcej, jak dla mnie.
Według mnie autor trochę racji ma. Na pierwszy rzut oka ten film to
połączenie Mission Impossible z Wolfenstein'em z domieszką kryminału
(kto to w końcu zdradził), ale mi się podobał. Właśnie skończyłem
oglądać "Czarną księgę" na Ale Kino! i ani razu nie spojrzałem na
zegarek ile to już ten film trwa co u mnie zdarza się tylko jak obraz
mocno mnie zaciekawi. Nie jest to na pewno kino "do rozważania", a
raczej służy rozrywce co raczej nie było na celu. Temat żydów podczas
wojny niby jak zwykle trudny, ale pokazany w dość hollywódzki sposób nie
dotyka tak mocno. Męczy także trochę schemat filmów sensacyjnych, czyli
między innymi fakty, że Ci najważniejsi dożywają najdalej, albo nie
giną, "ostatni boss" pokonywany jest tuż przed sceną finałową zazwyczaj
po jakimś pościgu, pogoni.
No ale z drugiej strony akcja jest wartka, akcja nie dzieje się w
dziesięciu miejscach naraz żeby widz musiał obejrzeć jeszcze raz (czego
zwykle i tak nie robi) aby ogarnąć o co dokładnie chodzi. Główna
bohaterka nie dała się tym wszystkim zwrotom akcji i w ogólnym zarysie
wypadła nieźle. Rozwiązania czasami bardzo przewidywalne, ale tylko
czasami, bo i niekiedy można się oszukać. Co do analizy przyczynowo-
skutkowej (za dużo Ishikavy :) ) to logicznie też nie się do czego
przyczepić, czasem nieprawdopodobnie, ale jednak możliwie, zwłaszcza
podczas WWII. Jak zwykle pokazane zło w żołnierzach rzeszy (no i
słusznie), ale ciekawa była scena gdy ludność holenderska poniżała
zdrajców.
Jeśli ktoś lubi wartką akcję i walkę z nazistami to na pewno film mu się
spodoba, cała reszta jak zwykle podzielona. Jak dla mnie film jak
najbardziej godny obejrzenia...
Co do logiki w tym filmie to ze świecą jej szukać. Jestem zszokowany kompletnym brakiem krytycyzmu na filmwebie. Co poniektórzy śmiałkowie porównywać to nawet chcą do Pianisty czy Listy Schindlera i zachwalają "realizm" tego filmu. Jaki realizm do cholery? Tam jest tyle bzdur, że dawno nie widziałem takiej kumulacji głupot w jednym filmie. No ale po kolei. Ktoś wcześniej zauważył, że nagle bomba w szczerym polu spada na chałupe i po paru sekundach pojawia sie straż i Niemcy. Póżniej podobnie było z wpadką z bronią. Następnie nasza bohaterka robi sobie w konia wartownika i sobie przez nikogo nie niepokojona dostaje sie do szefa SD. Wszystko idzie gładko jak po maśle. Sto tysięcy intryg i zwrotów akcji z kosmosu a co poniektórzy wierza, że to na faktach choć to jest pic na wodę co można wyczytać np. na angielskiej wikipedii (już pomijam że rozsądek nie pozwala w to wierzyć no ale jednak). Wszystko jednak mogłem przeboleć ale jak zobaczyłem scene gdy ten doktorek podał jej insuline (skadinad po cholere sie bawil w jakas insuline bo skad mogl wiedziec ze pojdzie mu tak gladko zamiast po prostu strzelic jej w leb i tak by nie poniosl odpowiedzialnosci bo to przeciez kolaborantka wiec byloby to zrozumiane) a ona ledwo zyje juz umiera ale nagle co robi? Wyciaga czekolade zjada ja i juz ma sił jakby wypiła gumisiowy sok skacze przez okno i pelna sil ucieka (a doktorka porywa tlum) przed smiercia. Takiego idiotyzmu to ja dawno nie widzialem i pewnie nie zobacze. Swoja droga ciekawe ze doktorek nie wzial tej czarnej ksiegi ktora pozniej go zdekonspirowala no ale to szczegol. Dobre tez bylo rozstrzelanie kapitana Mundsena. Wiem ze niektorzy nazisci wspolpracowali z aliantami po wojnie. Ale tu juz mamy doczynienia z jakas parodia. Koles rozkazuje aliantom a oni sie jego sluchaja. I jeszcze ta bzdura ze skoro Niemcy skazali na smierc to oni musza to wykonac. Rownie dobrze mogli kazac im przejac obozy koncentracyjne i mordowac dalej bo przeciez Niemcy skazali ich na smierc. Juz takie szczegoly jak to ze urodziny Hitlera byly 20 kwietnia a wyzwolenie 6 maja wiec 3 tygodnie roznicy a akcja dzieje sie w obrebie dnia lub paru dni pomijam. Smiechu warty ten film. Pytam sie tylko jak mozna nazwac to realistycznym kinem i stawiac w szeregu kolo Pianisty? To nawet koło pianisty nie leżalo. Zasługuje na 6 i ani oczko więcej. Pozdrawiam.
No z tym Pianistą to rzeczywiście śmieszne, to tak jakby porównywać nie
wiem, powiedzmy Zieloną Milę z Terminatorem. No ale trochę przesadzasz,
może i twórcy mieli jakiś ambitniejszy plan na ten film i wtedy można by
było się każdego szczegółu czepiać, ale od tego co wyszło, czyli
półsensacji (nie wiem czy takie słowo istnieje) nie można się spodziewać,
że będą dokładnie badać trajektorie każdej kuli żeby nie wyglądało na
niemożliwe. To tak jakby zacząć rozważać jak Rambo wysadził helikopter za
pomocą łuku i strzały :D. Jednak z tą insuliną to rzeczywiście komediowo
wyszło, zamiast wyjść drzwiami na dole to ta ledwo przytomna w tłum skaczę
z piętra...
Dlatego ja nie opisuję samego filmu bo ten film traktowany jako sensacyjny nie jest zły, zreszta wystawiam mu ocene 6 a nie 2. Ale jak zauważyłem wpisy, że ten film jest taki realistyczny i ta sama kategoria co Pianista no to musiałem zareagować bo tu realizmu nie ma za grosz. I w mojej wypowiedzi skupiłem się własnie na ukazaniu przyczyn tego nierealizmu który aż razi (i dziwi mnie ze wielu nie) natomiast kwestii samego wykonania filmu i reżyserii nie poruszałem gdyż ogólnie mogę sie zgodzić z opinią ogólną. Wielu też chyba przyjęło za pewnik że jak powiedziane że film jest na faktach to rzeczywiście tak jest mimo że rozum podpowiada inaczej oglądając ten film. Z tego co czytałem to ten scenariusz był pisany chyba 15 lat i sama fabuła nie ma nic z prawdą wspólnego. Jedyne co to np. moment wyzwolenia Holandii czy motyw premycania żydów były prawdziwe bo to rzeczywiście się działa. No ale idąc takim tropem możemy przyjąć ze film z Supermenem walczacym podczas Powstania Warszawskiego jest oparty na faktach bo przeciez jest Bor Komorowski no i Niemcy zburzyli Warszawe. Wiec co do filmow opartych na faktach radze byc ostroznym i te fakty weryfikowac bo wystarczy wpisac w google Rachel Stein by sie dowiedziec ze to postac fikcyjna. Pozdrawiam
(spojlery)
Niestety, muszę zgodzić się z Chiapasem. Wiadomo, że kino to fikcja, parę razy już "kłóciłam się" z krytykami np. "Złap mnie jeśli potrafisz" którzy oskarżali scenarzystę o naciąganie, jednak wydaje mi się, że tutaj jest spora różnica. Tak mocno naciągany i miejscami naprawdę bajkowy scenariusz jak w Księdze, nie wadziłby mi ani trochę w komedii, sensacji a la Bond czy romansidle. Jeżeli twórcy chcieli zrobić dramat wojenny ukazujący mroczne strony historii, zakwetsionować czarno-biały podział na "dobrych" i "Złych", etc., to jednak powinien postarać się o wieksze dopracowanie fabuły. Niektóre sceny dosłownie mnie śmieszyły, bo pasowały bardziej do filmów typu "Richie Rich", ewentualnie do któregoś z Bondów niż do powaznej analizy sytuacji Holendrów i Zydów podczas wojny. Przepraszam jeżeli kogoś razi to porównanie, ale naprawdę te wszystkie "zbiegi okoliczności" są straszne! Chiapas ma rację. Nastawiłam się na film w rodzaju "Pianisty" czy "Sophie Scholl", tymczasem dostałam historię w rodzaju "Pierścienia Ariany" Danielle Steel. Nie tego się spodziewałam :P
Dziwi mnie nieproporcjonalna ilość zachwytów nad "Księgą" w stosunku do krytki - czy naprawdę nikogo to nie razi, że SSmann dopiero po zabiciu agenta zaczyna mieć wątpliwośći co do intencji tajemniczej kobiety, która nagle sie do niego "przyczepiła"? Że nie sprawdził przedtem jej całego życiorysu i ani razu nie wydało mu się to wątpliwe?
Trudno mi uwierzyć też, że SSmann nagle zmienia się w dobrodusznego księcia i zakochuje w Żydówce. OK, byli podczas wojny również "dobrzy Niemcy", ludzi wcielano siłą do armii. Ale w porównaniu z postacią np. kapitana Hosenfelda Muntze jest papierowy i przesłodzony! Zwłaszcza, że Hosenfeld był żołnierzem Wermachtu, a Muntze należał do SS - sorry, ale jeżeli ktoś choć trochę zna historię tej formacji wie, że byle kogo i na siłę do niej nie przyjmowano - należało sobie na to "zasłużyć". Trudno mi uwierzyć, ze SS przez pomyłkę przyjęło w swe szeregi faceta, który w ogóle nie wierzy w ideały faszystowskie, i to nie wierzydo tego stopnia, by pomagać Żydówce i nie wydać jej czy nie zabić zwyczajnie, gdy zostaje odkryta. Nie wierzę też że jego faszyzm zniknął z dnia na dzień i Muntze nagle odwrócił się o 180 stopni w swych poglądach. Człowieka tak zmiennego lub tak mało wierzącego w ideologię nie przyjęto by do SS i nie pozwolono by mu na takie awanse.
Równie mało wiarygodne jest to, by panią Ellis/Rachel przyjęto do pracy w instytucji wojskowej i zaangażowano od razu do przepisywania wojskowych dokumentów bez uprzedniego sprawdzenia jej życiorysu. oczywiście możemy założyć, że Ruch Oporu sfabrykował jej życiorys, dokumenty, etc., jednak skoro w tej organizacji była wtyczka....
Idziemy dalej. Scena z ciężarówką nad rzeką. Niemcy osaczają Holendrów, którzy przemycają broń. I co? Nikt nawet nie strzelił! Przez kilka minut ganiają się wzajemnie, po czym następuje scena pałowania i aresztowanie. Trudno mi w to uwierzyć biorąc pod uwagę to, jak zachowywali się niemieccy żołnierze w Polsce - zwyczajne strzelenie komuś w głowę nie stanowiło dla nich problemu. Muntze też nie zabił Ellis gdy poznał, że jest Żydówką ani gdy odkrył jej powiązania z R.O.
Kolejny absurd - gdyby jakaś agentka ruchu oporu zwierzała się ludziom równie niefrasobliwie jak Ellis, na pewno by prędko kropnięto, z jednej lub drugiej strony, a jej działalność skończyłaby się mało ciekawie. Tymczasem Ellis wiele razy ma za długi język i nic, zero konsekwencji. Tuż przed ważną akcją odbycia więźniów (sic!) Ellis nagle zdradza koleżance, że jest dzpiegiem. Oczywiście koleżanka jej nie wydaje, bo - chociaż pracuje dla tych, którzy mogą zapewnić jej dobrobyt i moralnie wydaje się raczej wątpliwą postacią - nagle przemienia się w szlachetną bohaterkę. Kobieta, która zmienia poglądy wg tego gdzie zawieje wiatr i raczej myśli o własnym dobrobycie niż o wzniosłych ideałach (tak odebrałam tę postać), decyduje się bronić szpiega, choć może ją za to spotkać śmierć. Sama Elllis zaś, znając naturę koleżanki i samo jej miejsce pracy, nagle wygaduje się przed nią, w dodatku tuż przed akcją. Wyjątkowo mądre postępowanie... :P Szpieg powinien jednak trzymać język za zębami, nawet jesli to szpieg - amator. Ellis nie ma też specjalnie oporów by zwierzyć się Muntzemu, bo przecież "siła miłości" przekona go do zmiany zdania... Skoro trzymał ją na muszce mogła zmyślić jakąkolwiek historię, a nie zdradzić prawdę - w ten sposób narażając też kolegów.
No i na sam koniec: czekolada. To było tak niesamowicie przewidywalne, że aż zęby bolą. Czułam sie jak 8-latek zadowolony, że rozwiązał zagadkę kryminalną z "Kaczora Donalda".
Przepraszam za porażającą ilość :) może komuś będzie się chciało to czytać i odpowie :)
Spoilerów ciąg dalszy. ;]
SSmann dopiero po zabiciu agenta zaczyna mieć wątpliwośći co do intencji tajemniczej kobiety, która nagle sie do niego "przyczepiła"?
Wcześniej nachodza go wątpliwości. wiesz kiedy? Kiedy zauważa odrosty Ellis? Pyta się jej wprost, czy jest Żydówką, a ta nie zaprzecza, bo zdaje sobie sprawę, ze go usidliła. Tym samym plan się powiódł, gdyz takie było zamierzenie.
No i na sam koniec: czekolada. To było tak niesamowicie przewidywalne, że aż zęby bolą. Czułam sie jak 8-latek zadowolony, że rozwiązał zagadkę kryminalną z "Kaczora Donalda".
Jestes the beściak! xD Lepiej tego nie można było ująć! ;)
A mnie faktycznie zeby bolą po czekoladzie, pieprzona nadwrażliwość. xP
Hmm, wiesz, z tym usidlaniem - rozumiem, że tak to miało wyglądać. Ale mimo wszystko jest to moim zdaniem mocno naciągane. Skoro ten facet był w SS musiał naprawdę wierzyć w te całe ideały faszyzmu, pewnie też poddali go sporej indokrtynacji. zeby byc wysoko postawionym oficerem SS nie można było ot tak sobie przypadkiem tam trafić. Trzeba było "zasłużyć". I nagle za sprawą paru randek facet miałby się az tak zmienić? przecież on nawet nie był z nią długo związany. Kilka razy ze sobą sypiali. Czy (niezaprzeczalnie piękne) kobiece ciało mogło aż tak go zmienić? Wątpię. Zwłaszcza, że jako wysoko postawiony wojskowy na pewno nieraz spotykał się z chętnymi pięknymi kobietami, które chciały się znaleźć w jego otoczeniu i przez to zyskać choćby dostęp do luksusowych artykułów.
Dla mnie Muntze jest nierozwiązaną zagadką. Dlaczego Niemiec zmienił się pod wpływem Żydówki?
A co myślisz o scenie z trumną? Gdybym była SS-manem (kurwa fuj!) nie dałabym się zwieść. Ona nie wyglądała jak zwłoki. Raczej jak ucharakteryzowana Żydówka, która chce się przeszmuglować na aryjską stronę.
Ogółem: w tym filmie wiele jest niedopatrzeń. Jednak należy pamiętać, że film oparty jest na prawdziwej historii, nawet jeśli wydaje się ona nieprawdopodobna. Oczywiście rezyser zawarł tez swoje wyobrażenia, które wjakiś sposób zniekształciły trochę ten obraz.
Hmm, scena z trumną specjalnie mnie nie zdziwiła. Szczerze mówiąc wydaje mi się całkiem możliwa, w porównaniu z innymi. Z tego co pamiętam żołnierz poczuł "smród", więc może do charakteryzacji dołączyli jeszcze inne efekty i w gruncie rzeczy wyszło to całkiem realistycznie... Ale i tak mocno to naciągane wszystko. Jak już mówiłam, gdyby to był sensacyjny film o agentach albo łzawy melodramat, te wszystkie baśniowe scenki zupełnie by mi nie wadziły. Ale film kreowano na (i postrzega się go tak nadal, co widać w wpisów) ambitne dzieło opowiadające o rozmyciu podziału na "dobrych" i "złych". Spodziewałam się więc czegoś o stopień wyżej.
Nie wiedziałam, że film jest oparty na prawdziwej historii i szczerze mówiąc podejrzewam, że jeśli tak jest, to jest oparty bardzo, ale to baardzo luźno. Na zasadzie że była gdzieś jakaś pani Rachel/Ellis która działała w ruchu oporu i inwigilowała wysoko postawionego Niemca, udając jego kochankę. Może nawet się do niego przywiązała i on potem ją uratował. Ale na pewno nie wyglądało to tak jak w tym filmie.
Z druga częścią twojej wypowiedzi się zgodzę. Jako film semi-biograficzny wypadł kiepsko.
Podziwiam ten film za naturalizm bijący po oczach w jednej z ostatnich GÓWNIANYCH scen (żeby się nikt nie czepiał, że wprowadzam spoilery). Poza tym obecnie zajmuję się antysemityzmem w Polsce powojennej, Holocaust juz przerobiłam. Jestem w trakcie czytania "Strachu" Grossa. Uwierz mi, że w porównaniu do treści mojej lektury, ten film mnie nie wzrusza, hehe.
Gównianych - ha! :) Cwany agenciak z Ciebie ;) Tak, ta scena rzeczywiście była bardzo prawdziwa i udana. Pokazywała to, co wielu ludziom umyka przy mówieniu o wojnie (nie tylko tej, ale o kazdej chyba) - że niestety często potem oprawcy i kaci zamieniają sie rolami.
Jeszcze jedna rzecz przypominała mi się przy okazji shit-scene. Dziwne podejście do religii. W filmie trzy razy mówi się o Bogu, religii, etc. Raz gdy biedna Rachel musi czytać Biblię by zasłużyć na obiad u fanatyka. Drugi raz gdy Theo zabija Niemca za bluźnierstwo i wymyśla mu od ateistów. Trzeci raz właśnie przy gówienkach. Ktoś mógłby odnieść wrażenie, że religia w Holandii to tylko jacyś fanatycy i maniacy, którzy niewiele rozumieją z przesłania Chrystusa :P
A co do antysemityzmu, to temat-rzeka. Zwłaszcza w Polsce. "Strachu" nie czytałam jeszcze, szczerze mówiąc obawiam się tej książki. Jeżeli siedzisz w klimacie to na pewno słyszałaś o akcji "Tęsknię za Tobą, Żydzie" (jezeli nie, nie ma co żałować tylko pędem poczytać: http://warszawa.gazeta.pl/warszawa/1,34885,7468949,Akcja__Tesknie_za_toba__Zydzi e__.html . Przepraszam za źródło, ale innego nie znalałam naprędce. Pisali o tym niedawno też w Przekroju:)). Akcja dość kontrowersyjna moim zdaniem, bo do końca nie wiadomo, jak się do tego odnieść...? Ale warto pomyśleć nad tym projektem.
Dzięki. :) Może się przyda do matury. Też się obawiałam, ale jakos tak bez emocji czytam, bo się duzo naczytałam i wiem,że są wredne Żydki, które by nas najchętniej zgładziły!!!
Nie wiem co o tym myśleć... Naprawdę...
Jedwabne, pogrom kielecki, krakowski, rzeszowski... To wszystko zagmatwane. A ludzie sobie myślą, że Żydzi byli biedni, że pakowali ich do wagonów i prowadzono na rzeź. HISTORIA jednak uczy nas, że większość Żydów to były scierwa i cwaniaki, ale przez ten cały Holocaut nie mowi sie o takich rzeczach. Przeczytałam stosy obiektywnych opracowań i juz mi się powoli klaruje ich obraz. Niestety nie jest on piękny...
Co do projektu: niezły, niezły. chciał sprawdzić reakcję polskiego społeczeństwa i nie zawiódł się. z aparycji nie wygląda na głupiego, więc pewnie podejrzewał że newralgiczny człon napisu zostanie zamalowany...
Wyobrax sobie, że Polacy, którzy ocalili Żydów wstydzą się ujawnić tego publicznie, bo boją się, że będą szykanowani. Jakaś paranoja!
Piszesz zapewne ironicznie o tych "cwanych Zydkach", ale niestety wiele ludzi naprawdę tak myśli. Ludzie nie umieją jakoś pojąć, że w każdym narodzie/grupie wyznaniowej/wiekowej/etc. znajdą się i szuje, i bohaterowie. Ja osobiscie nie chciałabym, żeby ktoś wyrabiał sobie opinię o Polakach na przykładzie polskich volksdeutschów czy innych podgatunków zdrajców działających podczas wojny.
Prawda jest taka, że wielu działaczy żydowskich przez swoje pieniactwo i agresywną postawę przysparza swoim rodakom więcej szkody niż pozytku, utrwalając stereotyp wściekającego się i czepiającego Zyda. Np. opowiadanie że Pasja jest antysemickim filmem budzi we mnie pusty śmiech - przecież Jezus był Żydem i cała jego rodzina też :P Przedstawiono w filmie całą masę pozytywnych Żydów. Co ciekawe, Włosi jako spadkobiercy starozytnych Rzymian jakoś sie nie czepiają przedstawienia ich narodu ;)
Ale z drugiej strony trochę Żydów rozumiem - w końcu przez wiele lat uparcie zaprzeczano że Holocaust w ogóle miał miejsce, a niektórzy nadal to robią. Nas też ostro wpienia gdy zaprzecza się zbrodni katyńskiej, więc nie dziwi mnie ze niektórzy zrobili się przewrażliwieni. Myślę, ze nie ma co powielać głupich kalek i tworzyć jakiś bezmyślnych uogólnień. Sporo moglibyśmy się od Zydów nauczyć, np. tego by zawsze solidarnie bronić swojej racji, a nie chować głowę w piasek i siedzieć cicho, jak to się ostatnio często zdarza.
Pozdrowienia od jelenia.:)
Chciałbym tylko polecić przeczytanie moich postów w tym wątku i dodać że tu nie ma zawartej żadnej prawdziwej historii i nie jest to żadna historia na faktach o czym można sie dowiedzieć wpisując chociażby w google i czytając w angielską wikipedi informacji na ten temat. Więc to wszystko bujda na resorach (zreszta ogrom absurdów od razu wskazuje że to jakieś bajki). Pozdrawiam
Że aż zacytuje:
"Black Book is not a true story, unlike Soldier of Orange, but Verhoeven states that many of the events are true.[5] As in the film, the German headquarters were in The Hague. In 1944 many Jews that tried to cross to liberated parts of the southern Netherlands were entrapped by Dutch policemen. As in the film, crossing attempts took place in the Biesbosch.[3] Events are related to the life of Verhoeven, who was born in 1938 and grew up in The Hague during the Second World War.[6]"
angielska wikipedia na temat filmu
To tak jak zrobić film o kosmitach walczących podczas powstanai warszawskiego i mówić ze to prawdziwa historia bo np. był tam generał Bór Komorowski albo niemcy zniszczyli Warszawe. Zalecam wiecej krytycyzmu odnośnie filmów "na faktach". Daleko nie trzeba szukać.
Dla mnie ten film jest smieszny, ale zarazem nietuzinkowy. W zasadzie nie obchodzi mnie, czy oparty jest na prawdziwej historii. Fajnie się go ogląda. Ja mam teraz inne zmiartwienia, a poza tym czytam "Strach", który jest dla mnie ciężkim orzechem do zgryzienia...i taki filmik przy ogromie cierpienia zawartym w literaturze faktu Grossa mnie nie wzrusza.
"Wszystko jednak mogłem przeboleć ale jak zobaczyłem scene gdy ten doktorek podał jej insuline (skadinad po cholere sie bawil w jakas insuline bo skad mogl wiedziec ze pojdzie mu tak gladko zamiast po prostu strzelic jej w leb i tak by nie poniosl odpowiedzialnosci bo to przeciez kolaborantka wiec byloby to zrozumiane) a ona ledwo zyje juz umiera ale nagle co robi? Wyciaga czekolade zjada ja i juz ma sił jakby wypiła gumisiowy sok skacze przez okno i pelna sil ucieka (a doktorka porywa tlum) przed smiercia. Takiego idiotyzmu to ja dawno nie widzialem i pewnie nie zobacze. Swoja droga ciekawe ze doktorek nie wzial tej czarnej ksiegi ktora pozniej go zdekonspirowala no ale to szczegol. Dobre tez bylo rozstrzelanie kapitana Mundsena. Wiem ze niektorzy nazisci wspolpracowali z aliantami po wojnie. Ale tu juz mamy doczynienia z jakas parodia. Koles rozkazuje aliantom a oni sie jego sluchaja. I jeszcze ta bzdura ze skoro Niemcy skazali na smierc to oni musza to wykonac. Rownie dobrze mogli kazac im przejac obozy koncentracyjne i mordowac dalej bo przeciez Niemcy skazali ich na smierc. Juz takie szczegoly jak to ze urodziny Hitlera byly 20 kwietnia a wyzwolenie 6 maja wiec 3 tygodnie roznicy a akcja dzieje sie w obrebie dnia lub paru dni pomijam. Smiechu warty ten film. Pytam sie tylko jak mozna nazwac to realistycznym kinem i stawiac w szeregu kolo Pianisty? To nawet koło pianisty nie leżalo. Zasługuje na 6 i ani oczko więcej. Pozdrawiam."
Kapitalny opis, też te dwa błędy aż po prostu raziły brrrrrrr no scenarzysta grubo przesadził. Jak można takie idiotyczne rzeczy widzom wciskać: owszem można ale wtedy niech ten film pretenduje do bonda a nie to filmu "na faktach" a tu mamy ni pies ni wydrę.
Gdyby nie śliczna odtwórczyni głównej roli dałbym 3/10 a tak dałem 5/10. Jej należą się największe oklaski. Również Sebastian Koch grał na poziomie, ale ogólnie to dobry aktor więc nie spodziewałem się po nim jakieś fuszerki.
Widać, że twórcy dużo pracy włożyli w ten film: szkoda tylko że scenariusz zawiera tyle błędów logicznych i na siłę nieprzewidywalny: przez co widz oglądając to, ciągle czuje że to fikcja za fikcją a gdzie tu fakty?
Ehhh pomysł dobry na film ale z wykonaniem "przedobrzyli".
5/10 to i tak bardzo wyśrubowana nota.
dla wszystkich pseudokrytykow to tylko film a z drugiej strony czy wy zawsze postapiliscie z logika?, bardzo watpliwe zreszta sadzac po komentarzach jestescie osobami bardzo mlodymi nie znajcymi zycia
@daer
a ty kolego nie cytuj wikipedi obojetnie z jakigo zrodlo bo to ma tyle zwiazane z prawda jak rzekoma bron w Iraku ktorej do dzisiaj nie odaleziono dlatego odpusc sobie fakty z wikipedi
Słuchaj koleś, jakby to było traktowane jako film ala Bond czy jakaś sensacja to ja bym złego słowa nie powiedział. Ale na początku jest powiedziane, że film jest rzekomo na faktach, co jest oczywistym nadużyciem. Ponadto przejrzyj sobie opinie o filmie to 70% się wznieca jaki ten film realistyczny i że poziom Pianisty i inne bzdury. Zresztą pytasz mnie czy zawsze postępuje z logiką? No na pewno zdarza się nie postąpić, ale w tym filmie jest takie nagęszczenie absurdów i idiotyzmów, że ciężko przejść obok tego obojętnie. I nie są to jakieś smaczki w stylu np. niewłaściwe i nieprawdziwe umundurowania tylko rażące błędy logiczne. Co do wikipedii to zgadzam się, że często zwłaszcza w polskiej roi się tam od błędów. Jednak angielska stoi na całkiem przyzwoitym poziomie, choć zdaję sobie sprawę, że niektórzy nie posiedli cennej znajomości języka angielskiego, więc mają problemy z jej czytaniem. Ponadto w tym wątku z wikipedii do którego odsyłałem są odnośniki do źródeł więc jeśli masz jakieś wątpliwości, to możesz zawsze te źródło zweryfikować. Co do logiki przeczytaj jeszcze raz moje zarzuty do tego filmu (konkretne a nie ogólniki) i powiedz, które z nich mają chociaż w jednej setnej coś wspólnego z prawdziwym życiem. Aczkolwiek nie spodziewam się sensownych odpowiedzi, bo ich być nie może, jeżeli dla kogoś ten film ma coś wspólnego z prawdziwym życiem.
Mnie się film podobał. Ale traktowałam go raczej jako dobry film sensacyjny. macie rację, że nie należy go porównywać do Pianisty (tzn. porównywać można ale wiadomo jaki będzie wynik) ale oglądałam ten film razem z babcią, która jest Żydówką. Mówiła, że był realistyczny i dużo rzeczy naprawdę tak wyglądało. Aczkolwiek było kilka słusznie wytkniętych błędów.
Niektórzy czepiają się, że jest w tym filmie zbyt wiele nagłych zwrotów akcji. Ale prawdę mówiąc tak właśnie było w czasie wojny. Ciągle się coś zmieniało.
A co do "historii opartej na faktach"...nie mam pojęcia ile dokładnie rzeczy wydarzyło się naprawdę, mnie razi tylko fakt, że główna bohaterka jest postacią fikcyjną, co jak na film oparty na faktach jest dosyć dziwne...
Nie no zgadzam się ogólnie z powyższą wypowiedzią, bo sam w sobie film jako sensacja nie jest zły, jednak wielu bierze to co tam sie bierze za fakty a tak nie było co już wyjaśniałem w poprzednich postach. Jedyne co jest prawdziwe w tym filmie to tło historyczne, które jest odwzorowane (z pewnymi wyjątkami) dość, wiernie natomiast sama fabuła jest absolutnie wymyślona i pełna błędów i nieścisłości wręcz miejscami rażących. Więc na pewno do obejrzenia, ale nie do brania zbyt serio bo to nie ten rodzaj filmu. Pozdrawiam