Black Mirror to dla mnie serial nietuzinkowy (przynajmniej pierwsze dwa sezony), który zawsze skłaniał mnie do przemyśleń na temat pędzącej technologii i tego gdzie nas to wszystko zaprowadzi w bliższej lub dalszej przyszłości. Najnowszy film pod szyldem BM niestety mnie do tych przemyśleń nie skłonił, pomimo zabawy konwencją i uświadamianiu widza, że tak naprawdę nie ma na przebieg zdarzeń żadnego wpływu. Gdzie tu jakaś przestroga i przed czym? Chyba jedynie przed samym sobą i podobnymi tworami tego typu, z którymi eksperymentowano już jakiś czas temu i także nic ciekawego z tego nie wyszło. Fabuła pomimo, że na początku intrygująca, to po jakimś czasie rozłazi się niemiłosiernie. A to wpisane hasło do sejfu decyduje o jego zawartości, a to jeden z wyborów zamienia film w typowy akcyjniak. Rozumiem, że widz poniekąd miał decydować czy chce oglądać film o teoriach spiskowych czy o bólu po stracie bliskiej osoby, jednak konsekwencją tego jest straszny chaos, a z kilku dostępnych zakończeń, żadne nie dało mi satysfakcji, a jedynie poczucie straconego czasu.