Od 75 minuty przestałem oglądać, skoczyłem 4 x 10 minut, bez straty "emocji", gdyż (ale tylko moim zdaniem) od tego momentu reszta filmu ciągnięta jest na siłę. Polecam miłośnikom kina koreańskiego Night in Paradise.
Wiem, że to wpis sprzed 2 lat, ale może ktoś tu jeszcze zajrzy, więc...
Wydaje mi się, że "Time to hunt" od początku nie miał wpisywać się w standardy koreańskich kryminałów/thrillerów. W tym filmie kluczowe są właśnie tytułowe łowy. Nieco podobnie wątek polowania na przestępcę przedstawia film "Ujrzałem diabła". Tam też pogoń za ściganym to zabawa w kotka i myszkę, jednak mamy do czynienia z typowym (i bardzo solidnym) kinem zemsty, a cała historia ukazana jest z perspektywy ścigającego. Tutaj natomiast stale towarzyszymy chłopakom, którzy porwali się z motyką na słońce. Byli przecież przekonani, że mają do czynienia z drobnymi przestępcami, jednak zabierając z kasyna monitoring, narazili się komuś znacznie bardziej wpływowemu. Dla Hana z kolei kluczowe nie było samo osiągnięcie celu, a dobra zabawa, dlatego też na parkingu pozwolił chłopakom odejść. Wiedział, że mają potencjał od momentu, kiedy Joon-seok spojrzał mu w oczy.
Na pierwszy plan wysuwa się uczucie niepokoju i bezradności, jakie towarzyszy chłopakom, które dodatkowo podkreśla świetna warstwa wizualna. W odróżnieniu od wielu koreańskich filmów o podobnej tematyce ten nie skupia się ani na długotrwałych przygotowaniach do skoku na kasyno (ten wątek jedynie zarysowano), ani na pościgu z perspektywy policjanta (nie dowiadujemy się nawet, w jaki sposób Han za każdym razem odnajdywał głównych bohaterów). Dlatego też trudno porównywać "Time to hunt" do innych filmów tego gatunku. Wg mnie dobrze zrealizowano pierwotne założenia, choć faktycznie końcówka mnie rozczarowała.