Rudy i nieśmiały chłopak w swoje dwudzieste pierwsze urodziny dowiaduje się, że może cofać się w czasie. Może to robić wyłącznie w obrębie własnego życia, własnej osi czasu. Postanawia wykorzystać nowo-poznaną umiejętność do zdobycia dziewczyny. Proste? Niekoniecznie. Film robił gość od Love Actually. W zasadzie na tym mógłbym zakończyć pisanie - wiadomo, że należy obejrzeć. Richard Curtis po raz kolejny opowiada o banalnych sprawach w sposób jaki zazwyczaj nie nadaje się do kina. Jest tu dużo bardziej zwyczajnie i intymnie niż we wspomnianym To właśnie miłość. Nie jest to komedia romantyczna opowiadająca durne bajki w stylu Pretty Woman czy inna pokojówka z Manhattanu. Mimo podróży w czasie obraz dużo bardziej przypomina rzeczywistość niż jakakolwiek inna pozycja z gatunku. Jest zabawnie, jest wzruszająco, jest pięknie. Ciężko pisać nie popadając w banał. Po prostu trzeba obejrzeć. Nie wątpię, że wielu widzów About time znudzi. Mnie zaczarował.