Nie spodziewałam się, że to będzie taki fajny film. Leciał u mnie w tv przypadkiem, na zasadzie "pilot
za daleko". Bardzo przyjemnie się go ogląda, momentami jest mega śmieszny, by chwilę później
rozczulić. Sama fabuła z krótkiego opisu wygląda na słabą i nudną, ale historia jest opowiedziana
ciekawie i z użyciem ciekawych postaci, które od razu się lubi. Wg mnie super
"Cześć, tato" (oznaczmy go A) mnie wydaje się dziwnie podobny do filmów "I ja tam będę" (B), czy "Czego pragnie dziewczyna" (C), oba z 2003. Jest we wszystkich późna świadomość ojcostwa ( w A zagubienie kartki z telefonem, zła wola menadżera w B lub sekretarza w C) mężczyzny ze świecznika (gwiazda reklamy, sławny muzyk, polityk). Każdemu burzy to dotychczasowe życie, ale próbuje nadgonić stracony czas. Każdy z ojców ma wady - niedojrzałość głównego bohatera w A, alkoholizm w B, sztywna brytyjskość w C. Każdemu towarzyszy też głos rozsądku w postaci współlokatora w A, matki z dystansem do swej klasy społecznej w B, dawnego członka zespołu w C, mających zadziwiająco duży wpływ. Pojawia się nawet w B kolejny dziadek-rockman.
Niestety najnowszy film w porównaniu ze starszymi wypada blado...