Taka sama linia fabularna: dwoje przybyszy zjawia się w miasteczku w którym panują twarde zasady, wszystko jest niby idealne (tylko na pozór), ale oni powoli zmieniają miasteczko. Samo miasteczko w Czekoladzie jest równie ciemne i ponure jak w "Pleansantville" (tylko tam było czarno białe). Potem... wiadomo... są przyjaciele i wrogowie, tu i tu jest bunt konserwatystów (pożar, zniszczenie kawiarni), ale miasteczko stopniowo nabiera kolorów, również burmistrz jest najbardziej przeciwny (ale nawet jego dosięgają zmiany), podobnie - pewna żona decyduje się w końcu odejść od męża.
Kto nie widział Miasteczka Pleasantville a podobała mu się "Czekolada", powinien zobaczyć.