Bardzo mi się podobał film, głównie ze względu na muzykę i Deppa. No Binoche też nie była zła. Ale nie wiem czy nie szkoda, że z happym endem. Po cichu liczyłam, że jeszcze zobaczę Deppa, ale to było taaaakie przewidywalne. Lepiej gdyby Vianne była z hrabią. Tak sobie tylko wymyślam. No coś innego niż szczęśliwe zakończenie. Chociaż takiej bohaterce, tak dobrej i pełnej wiary w ludzi może należała się miłość? Bajkowe, ale przyjemne.
Uwaga, możliwe spoilery
Ooo nie, nie z hrabią. To by dopiero był straszny banał. Moim zdaniem zakończenie było przesympatyczne, zresztą jak cały film. I dlaczego nie? Bo jeśli ktoś woli bardziej realistyczną wersję, może zajrzeć do książki, którą chciałabym Ci polecić, skoro wolisz coś mniej bajkowego. :) I jeśli jesteś ciekawa różnic, mogę Ci ich dostarczyć, teraz jednak nie chcę Cię zniechęcić zdradzaniem szczegółów.
Za to lubię film. Za pozytywne wrażenia i humor. :)
Ok, podobało mi się to, że było bajkowe, ale książkę z chęcią przeczytam. Dziękuję!
dzięki
W sumie lubię czytać, to może kiedyś przeczytam. Tylko raczej nie bd to prędko. teraz czytam książki na podstawie których powstaje serial True Blood (tylko trochę tych części jest). A potem mam zamiar czytać Harry'ego pottera haha
Ja również liczyłam na inną końcówkę. Miałam nadzieję, że zamiast osiąść w miasteczku, Vianne i Anouk przyłączą się do Roux i będą wędrowali po świecie. Nie podoba mi się, że Wodny Szczur przestał być Wodnym Szczurem a potomkini indiańskiego plemienia zerwała z tradycją. Przecież też mogliby żyć długo i szczęśliwie, a hmm... kawiarnię... zostawić po prostu w rękach obeznanej już w tajnikach czekolady Josephine i pomagającej jej Caroline.
Oczywiście urzekła mnie gra aktorska Deppa, niewiele gorsza była Binoche, choć kilka scen mi się nie podobało. Za to mile zaskoczyła mnie mała Victoire (Anouk) i Hugh O'Conor (ksiądz, najlepsza scena z nim to ta na początku, jak odgarniał śnieg i nucił).
Ogólnie film wywarł na mnie bardzo dobre wrażenie. Spodziewałam się przeciętnej komedii romantycznej, a dostałam przyjemną historię wędrującej po świecie kobiety obeznanej w czekoladopsychologii.
Też uważam, że film zasługuje na miano "dobrego". Jestem fanką Deppa, więc z reguły filmy z nim mi się podobają, ale ten był wyjątkowy. Magiczny, piękny, jeszcze ta muzyka i te sceny jak czekoladą oblewali jedzenie, ta uczta na urodziny tej staruszeczki. Niesamowicie wzbudza apetyt i działa jak afrodyzjak :) Zawsze po tym filmie mam ochotę iść do mojego chłopaka i go przytulić i pocałować :)