Hey!
Za bardzo nie wiem co o tym filmie myśleć. Z jednej storny mi się podobał, a z drugiej nie. Po pierwsze zdecydowanie za wąska obsada (choć jakość wysoka ;-). Po drugie obraz ten był zbyt przekombinowany zbyt dużo zbiegów okoliczności, może to głupio zabrzmi, ale w tym przypadku hepy endu nie powinno być. Po trzecie Red Planet był bardzo przewidywalny... Np. motyw z bateriami albo moment w którym kończył się tlen (zarówno na początku jak i na końcu. Mimo tych wad film ogląda się z zaciekawieniem. Dość nietypowa i daleka przygoda, którą trzeba zobaczyć. W mojej skali ocen 1-6 Red Planet uzyskuje 4.
P.S. Chciałbym być Galangerem... :D:D:D:D (dla tych co oglądali zaznaczę, że chodzi mi o końcówkę, ale nie o sam fakt, tylko o domył :P)
Mam podobne wrażenia. To jakby film został wyreżyserowany przez 12 latka, któremu ojciec pomógł od strony technicznej i wykonał efekty specjalne. Podobał mi się statek kosmiczny i ten robot (po kiego grzyba go w ogóle zabierali?). Rewelacyjna scena pożaru w stanie nieważkości do dziś chyba nie powtórzona w żadnym filmie. Fabuła niestety była zbyt naiwna, a czasami wręcz absurdalna. Dobra obsada aktorska, ale niestety w żadne sposób nie próbowano wykorzystać ich umiejętności.
Z tym dwunastolatkiem to przesadziłeś cokolwiek.
Fabuła miała wady ale chyba na aż takiego kopa nie zasłużyła.
Oczywiście będę bronił tego filmu jak niepodległości ze względu na obecność jednej z moich ulubionych aktorek.
Każdy ma fioła albo nawet parę a Carrie Anne uwielbiam i nawet jak zagra jako materac Granta to też się będę zachwycał ;-):-)