Cytat z recenzji na Filmwebie: "Postacie nie są ani trochę przekonywujące, a wygłaszane przez
nie kwestie wielokrotnie śmieszą (...)".
Pełna zgoda. Ledwo zacząłem oglądać, a już było to widać: frazesy o Chantillasa o konstytucji
(amerykańskiej, oczywiście), Bogu, wierze oraz walce za wolność i ideały. I oczywiście sztampa
w doborze postaci: kobieta dowodzi mężczyznami, mechanika już na początku poznajemy jako
niesubordynowanego luzaka i cwaniaczka żującego gumę, zupełnie jakby się urwał z
"Armageddonu". A do tego świetnie dobrana i w żadnym wypadku nieskonfliktowana
jakimikolwiek zaszłościami załoga ;) i koniecznie robot, o którym z góry wiadomo, że będą z nim
kłopoty.
Dlatego szybko postanowiłem trzymać się starej poczciwej Ziemi i odpuścić sobie wyprawę na
"Czerwoną planetę".