Jednak lepszy niż "Misja na Marsa". Choćby dlatego, że nie ma tych wiotkich kosmitów w cekinach (zamiast tego dziwne robaki, no ale to już nawet lepiej brzmi - i możne nawet bardziej prawdopodobnie ;-)
Oraz nie ma dennego zakończenia - co najwyżej bardzo banalne i przewidywalne.
Dosyć ciekawi aktorzy - wyjątkowo zniosłam całkiem nieźle nawet Vala Kilmera (choć i tak nadal go nie lubię). Carrie - Anne Moss i tak lubię, tak samo Toma Sizemore`a, który chyba pierwszy raz zagrał naukowca a nie jakiegoś policjanta albo bandziora... Terence Stamp co prawda szybko znika, ale to też dobry aktor - tylko akurat jego postać była taka troche średnia.
Oczywiście scenariusz nie jest tutaj głównym atutem ;-P ale jak gdzieś pisali - jeżeli za kilka lat będą faktycznie misje na Marsa, to będą one wyglądać bardzo podobnie, bo w filmie to dosyć dobrze pokazali.
Na pewno dużym plusem są widoczki marsjańskie - bardzo ładnie zrobili. Tak samo oki były sekwencje kosmiczne, ale to akurat żadna recenzja, bo mi się wszystko podoba co w kosmosie ;-)
Aha - i jeszcze sprawa AIMEE - fajnie zrobiony ten robocik, robi wrażenie.
Ogólnie - da się obejrzeć.