i w sumie to dobrze, uzupełnia ekstremalnie poważne tytuły - tutaj wszyscy luzik, chlają na pokładzie, zadowoleni, żartują sobie, jest lekko i wesoło , dla równowagi jednak trupy padają co jakiś czas hihi
Mocno jest naciągany ten film, ale naprawdę brak mi słów na to, co wyprawia EMILY (a może inaczej? Cholewa, zapomniałem jak ma na imię ten durny robot :/ ). Pomijając jej 'zmianę charakteru' wspomnę tylko o jej działaniu na rzecz wyeliminowania poszczególnych członków załogi. Po zbuntowaniu się zaczyna odstawiać sztuki walki (ciekawe co za styl... Wu Shu? Jeet Kune Do? A może zwykłe Karate? ;)) ) - efekt ten jest po prostu żałosny. Następnie zamiast zabić od razu tych biednych kosmonautów, łamie żebro jednemu. Zamiast wybić ich za jednym zamachem i skończyć film, okazuje się, że robocica zabawia się w partyzanta. Fantastyczny sposób na przedłużenie filmu i wymuszenie innego zakończenia. :/
Ale, ale... Mimo wszystko "Czerwona planeta" podobała mi się. Podobnie jak zwykłe filmy akcji, i ten można z przyjemnością obejrzeć.
Fakt faktem, scenariusz nie powala... Ta maszynka to zwała się "AMEE" i dosyć inteligentnie pomyślała, że "rozwali" każdego z osobna (żeby jej procek się nie przegrzał chyba za szybko:P)... Ogólnie to typowy średniak.
Dla mnie ten film to zwykłe kino rozrywkowe i nic szczególnego. Głupie dialogi, muzyka nie robiąca klimatu i całę reszta do bani. Obejrzałem bo lubię sf i tyle.
Bardzo daleko "Czerwonej Planecie" do takich klasyków sf jak "Aliens" czy "2001: Space Odyssey".
Jednym słowem: bieda