Kraj napadają obce wojska, a przeciwko im staje kilku partyzantów. A gdzie amerykańska armia???
Hahahaha. Tak w ogóle film bardzo fajny, tylko nielogiczny...
Na początku było filmu było mówione, że siły Amerykańskie w większym stopniu rozsiane są na bliskim wschodzie i, że wschodnie wybrzeże jest mało chronione..
Jeden lotniskowiec USA rozpieprzyłby tę całą koreańską inwazję w godzinę.
No chyba że jest drugie dno, ale tego nie wiem, film trwa ;)
I ten impuls - cokolwiek to jest - pozbawił USA całej broni, konwencjonalnej również.
Nawet okręty zatonęły bo ... wysiadła elektronika :D Archimedes się w wannie przewraca.
Impuls elektromagnetyczny wyłącza elektronikę. Jeżeli siadła komunikacja to zniszczenie odciętych od wsparcia jednostek byłoby tylko kwestią czasu. Tym bardziej że byłyby one ślepe i głuche.
W filmie jest mowa o tym że większość kraju walczy. Wojsko się więc przegrupowało i działa. Nic nadzwyczajnego.
Ogólnie film jako taki jest niezły. Fabuła trochę niedorzeczna bo taki rozwój historii jest bardzo mało prawdopodobny. Organizacja podobnych ataków jest w dzisiejszym świecie nie do przeprowadzenia. Ale odcinając się od tego film ogląda się całkiem przyjemnie. Bohaterowie nie są wykreowani jakoś sztucznie i nie ma super-herosów, których nie imają się kule. Ogólnie przedstawienie partyzantki dość fajne. Zabrakło może trochę podziału na grupy wiekowe jak np. w szarych szeregach. Ale cóż, nie mogli zatrudnić ze 100 aktorów i rozbudować akcji na kilka godzin. Wszystko robi garstka osób i trzeba się z tym pogodzić. Prawa filmu.
A gdzie się podziały te wszystkie Gwardie Narodowe i inne paramilitarne formacje od których roi się w USA ? Tam naprawdę ludzie mają mnóstwo broni, a tu paru "spadniętych z nieba" (kto ich tam dostarczył i czym ?) Koreańców w Hummerach (przy okazji - skąd je wzięli ?) terroryzuje całe miasto ?
Zresztą co tam miasto, dużą część kraju. I ci miłujący wolność Amerykanie, poza nielicznymi wyjątkami, zachowują się jak bezmózgie lemingi ? Ach, to pewnie też przez ten impuls :D
Bzdura bzdurę pogania w tym filmie, nawet nie ma tu o czym dyskutować. Ktoś miał pomysł, ale nie potrafił go zrealizować na choćby przeciętnym poziomie.
Mnie bardziej zastanawia jak udało się przetransportować oddziały zdolne do przeprowadzenia inwazji, bez jakiegokolwiek wykrycia. Albo że wywiad nie miał wiedzy o takich planach. Po cichu to można atakować sobie wschód Ukrainy przez granicę za pomocą zielonych ludzików zaopatrzonych w osiedlowym sklepie a nie przeprawiać się przez ocean z inwazją na duży kraj. Sprzęt typu Humvee jeszcze rozumiem-napaść bazę wojskową i przejąć (Abrams chyba tez tam strzela wcielony do Koreańców). No i Gwardia Narodowa-kupa myśliwców, czołgów jak i ludzi. To by się nie udało. Niemniej jeśli spojrzeć na film pod kątem akcji a nie realizmu to jest to kino jak najbardziej do obejrzenia
Mi ogółem film się podobał, ciekawie zrealizowany i bardzo wartka akcja. Zbliżony do filmu: "Jutro, jak wybuchnie wojna" który moim zdaniem był jednak lepszy od "Czerwonego świtu".
Patrząc na realizm filmu ,że grupa nastolatków "walczy zbrojnie" z doświadczonymi żołnierzami jest naciągana tak samo jak i cała fabuła iż Korea Północna atakuje USA.
A teraz małe sprostowanie dla tych co jak widać nie oglądali tego filmu zbyt dokładnie. W filmie było mówione że Korea zaatakowała USA przy wsparciu Rosji która to dostarczyła sprzęt, samoloty oraz zapewniała całe wsparcie logistyczne (nawet przysyłając swoje wojska pod postacią Specnazu, ale prawdopodobnie nie tylko, gdyż pozostaje niedomówione kto walczy na południowo-wschodnim wybrzeżu Stanów- przy granicy z Meksykiem, gdyż Korea walczy na Północno-Wschodnim jak było podkreślane wiele razy.)
Po drugie zwykli mieszkańcy faktycznie zachowywali się jak "bezmózgie lemingi" ale to jest jednak w takiej sytuacji niezbyt dziwna reakcja gdyż wysiadła większość mediów a oni sami nie wiedzieli co się dzieje i woleli się przysłowiowo nie mieszać i biernie poddawać nowym władzom -nie każdy jest stworzony również do walki.
Po trzecie była mowa o nowoczesnej broni która wywołuje impuls elektromagnetyczny (w rzeczywistości chodzą słuchy o tego typu technologiach, broń ultradźwiękowa, broń skalarna itp. zwykli ludzie nigdy o tym się nie dowiedzą dopóki nie zostanie to podane do publicznej wiadomości, oficjalnie) przez który pada cała elektronika, a jak wiemy elektronika teraz jest wszędzie- nie wspominając już o wojsku. Okręty, czołgi, nawet Humvee są naszpikowane elektroniką bez której są bezużyteczne. Są co prawda systemy odporne (mówię o rzeczywistości teraz) na impuls elektromagnetyczny, ale takie systemy są cholernie drogie i w zwykłych czołgach czy zwykli żołnierze nie mają do nich najzwyczajniej dostępu. W efekcie widać to było na filmie gdzie praktycznie wojsk amerykańskich czy Gwardii nie było zupełnie- tylko było wspominane o reszcie Stanów gdzie ponoć toczyły się walki ta, tzw. "Ziemia wyzwolona".
Ja na początku też zacząłem się śmiać jak zobaczyłem Koreańców w Humvee czy potem ten Abrams rozwalający budynki ;) No ale podczas wojny wrogi sprzęt zostaje często przejęty i później dalej jest używany.
Po prostu żeby wczuć się w ten film trzeba założyć hipotetycznie taki obrót spraw a nie inny, po to na początku jeszcze jak lecą napisy i tytuł są pokazywane urywki z mediów o kryzysie na świecie i wydarzeniach które faktycznie miały miejsce, żeby widz mógł właśnie założyć takie następstwo tych wydarzeń.
Film dobry, choć mógł zostać lepiej zrobiony 7/10 :)
A ciekawe czy taki rozwój wydarzeń byłby teraz możliwy? Ruscy by chyba nie chowali się za Koreańcami, tylko by sami uderzyli. No i Amerykańce mają swobodny dostęp do broni, nie tylko do pistolecików, ale także do strzelb które trzymają w domu. Na początku filmu chłopaki ładują swoje bronie w garażu. W Polsce oczywiście nikomu nie wolno mieć broni i ciekawe jak by tutaj potoczył się taki scenariusz? Czekać spokojnie na przyjazd bezradnej policji, bo tylko ona może używać broni. Oczywiście wojsko w kilka sekund sprzątnie policjantów ze swoimi pistolecikami, a lewacy będą witać okupantów z hasłami "witamy gości w naszym kraju". "Nie dla faszyzmu". :D
To mogliby pokazać ujęcia z Korei jak tam Jankesi ją zdobywają :) Szczerze mówiąc, jeśli miałbym wybierać pomiędzy USA a KRLD, to z pewnością wybrałbym USA. Fakt faktem, tak samo dokonują zbrodni na ludziach, tak samo atakują inne kraje i cywili, ale... nie srają we własne gniazdo. Nie zabijają swoich obywateli, nie napadają przecież na swój własny kraj, nie wyzywają ludzi od faszystów i rasistów. W USA nie pójdziesz do więzienia za zerwanie plakatu z prezydentem, nie zostaniesz rozstrzelany za krytykę władzy itd. No i chyba nie trzeba wspominać o gospodarce. Jeśli miałbym gdzieś zginąć, to zdecydowanie wolałbym w USA. A wy wolelibyście żyć w zbrodniczym USA czy w zbrodniczej np. Somalii? I oglądać somalijskie filmy, korzystać z somalijskich wynalazków... :)