PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=4816}
6,5 611
ocen
6,5 10 1 611
Czułe miejsca
powrót do forum filmu Czułe miejsca

Rozumiem głosy zachwytu -- film jest bardzo oryginalny, odznacza się niebanalną i konsekwentną estetyką, ma przez to specyficzny klimat. Występuje w nim plejada świetnych aktorów -- aż się w głowie kręci od znanych twarzy i nazwisk, a jeszcze większe wrażenie robi to, że większość z nich odgrywa epizody, role niemalże dla statystów. Można też doszukiwać się tu jakichś rzeczywistych prawd o rozwoju cywilizacji (atomizacja społeczeństwa, uzależnienie od mediów i rozrywki, zanieczyszczenie środowiska).

Przy tym wszystkim jednak, film jest naprawdę trudny do oglądania -- niebywale chaotyczny, manieryczny i powtarzalny. Nie wiadomo właściwie, czy oglądamy bardziej antyutopię czy melodramat. Jak na antyutopię zdecydowanie brakuje konkretów i postaci drugoplanowanowych. Całość opowieści w tym wątku opiera się na pseudodokumentalnym wstępie oraz na scenerii brudnego, zapuszczonego i pozornie wyludnionego miasta, po którym poruszać się zdają jedynie główny bohater i jakieś policyjne (reżimowe?) jednostki porządkowe. No i na kilku (chyba tylko dwóch) postaciach spotykanych przez protagonistę w ich domach podczas napraw -- dzięki nim mamy uzyskać wgląd w stan społeczeństwa zamienionego w bezmiar samotników odciętych od świata i zastępujących kontakt z nim niekończącym się oglądaniem telewizji.

Może taki koncept mógłby nawet przejść, ale chyba w jakiejś etiudzie, krótkim filmie wyzbytym pogłębionych postaci i obszerniejszych wątków, krótkiej futurystycznej impresji, gdzie wszystko może być mocno umowne, zarysowane grubą kreską.

Słabość narracji antyutopijnej pogłębia dominacja wątku miłosnego. Niestety, o nim nie da się już powiedzieć absolutnie nic dobrego, może poza tym, że Hanna Dunowska jest bardzo ładna i dobrze wpisuje się w rolę Ewy, a na ekranie pojawia się sporo dość śmiałego erotyzmu. Poza tym, są to dzieje jednego z najbeznadziejszych związków uczuciowych: romantyczny, cokolwiek "werterowaty" bohater ugania się uparcie i nieprzytomnie za dziewczyną co prawda ciekawą i może wykazującą dla niego odrobinę sympatii, ale charakterem całkowicie od niego odmienną, czego innego poszukującą w życiu -- być może na swoją zgubę, a może i nie -- i raz po raz boleśnie mu dającą o tym znać. Mniej więcej w połowie filmu te tyleż uparte, co wyraźnie pozbawione szans zabiegi stają już dla widza mitręgą. I znów, podobnie jak przy okazji wątku antyutopijnego, być może taki temat i nawet w takim ujęciu mógłby ujść w filmie na nim skupionym, w filmie z jakoś może inaczej skonstruowaną postacią męską, a może tylko filmie utrzymanym w trochę innym klimacie i innym kontekście otaczającej rzeczywistości. Tutaj, nerwowość atmosfery sci-fi, otaczającego chaosu i niepokoju zupełnie nie sprzyja mimozowatej postawie głównego bohatera.

Postać protagonisty jest zresztą bez wątpienia najsłabszym elementem całości. Miał to chyba być ostatni wrażliwiec i romantyk tego zimnego i zepsutego świata, ale na ekranie widzimy raczej młokosowatego nerwusa z okazjonalnymi napadami melancholii. Może zamiarem scenarzysty było stworzenie postaci poniekąd pozornie niedojrzałej, bo ta niedojrzałość miała być twarzą niewinności i idealizmu. Hmmm... Brzmi to dobrze i ciekawie -- i takim pewnie mogło się wydawać w papierowym scenariuszu. Na ekranie zupełnie się to, moim zdaniem, nie sprawdza, a w efekcie dostajemy postać nie tylko papierową, ale wręcz groteskową.

Na koniec kilka słów o klimacie filmu. Antyutopie wszystkie są poniekąd do siebie podobne. Różni je zawiłość intrygi, stopień wykorzystania retrospekcji (bardzo przydatnych w tym gatunku), pomysł na realia tego nowego świata w stadium upadku oraz określenie tego, na czym zasadza się jego klęska i co stanowi największe zagrożenie tej rzeczywistości. Niestety, na tych polach film nie ma wiele do zaoferowania. Intryga jest boleśnie liniowa, płytka, mętna i rozcieńczona. Retrospekcji nie ma praktycznie w ogóle -- pada natomiast z ust jednej z postaci kwestia przyprawiająca o napad kolki ze śmiechu: coś o tym, że w latach 80-tych ludzie byli towarzyscy, weseli, życzliwi i szczęśliwi; w kontekście polskich realiów doby kryzysu, których obraz zewnętrzny dość dobrze przedstawia wiele scenerii tej antyutopii, ma to znamiona ponurego żartu. Realia nowej rzeczywistości stworzone są na miarę ograniczonych środków kinematografii polskiej tamtego okresu -- wykorzystano trochę pomysłów z ekspresjonizmu niemieckiego, położono dużą ufność w wyobraźni i dobrej woli widza. Posłużono się jednak również niestety metodą znaną np. z radzieckiej ekranizacji lemowskiego "Solaris" -- uznano, że efekt futuryzmu osiągnąć da się nie wybiegając scenograficznie w przyszłość i nie wzbogacając pejzażu plenerów ani wystroju wnętrz, tylko wręcz odwrotnie: minimalizując, prymitywizując, a nawet sięgając do lamusa sprzętów z wieków przeszłych, pokazując jakoby cywilizację materialną zjadającą już z nudów i przesytu własny ogon. No cóż, powiem krótko: mnie ta koncepcja wydaje się kompletnie bzdurna. Co się zaś tyczy zagrożeń i jądra upadku, to są one tak niejasne i mgławicowe (... zanieczyszczenie środowiska? -- a przecież główny bohater i ta małolata, co się przy nim plącze, chodzą po wolnym powietrzu całymi dniami, bez żadnych środków zabezpieczających, i mają się bardzo dobrze; atomizacja społeczeństwa i wyizolowanie jednostek? -- dziś mamy internet, dużo atrakcyjniejszy od telewizji, a "social recluse'ów" nie liczy się w wielkościach znamionujących epidemię ...), że trzeba było dodać jeszcze jakąś wszechobecną, uzbrojoną w amerykańskie krążowniki szos policję, wojsko na ulicach (notabene, niechybnie przywołuje na myśl obrazy z początku Stanu Wojennego) i -- jakżeby inaczej -- podlać to aromatem przestrogi, że do takiego świata prowadzi konsumpcjonizm, kapitalizm i imperializm (... bo przecież "każdy kapitalizm, to imperializm", parafrazując słynne zdanie z klasyka Bareji :)).

ocenił(a) film na 9
sbbbbs

No i co, nie sprawdza się to wszystko po 40 latach od nakręcenia filmu?
Co w nim jest "płytkiego, mętnego i rozcieńczonego"? Przekaz o postępującej degradacji środowiska naturalnego?... Coraz większa autoizolacja ludzi?... Powracająca jak bumerang chęć kontrolowania społeczeństwa przez władzę?...

A słowa, które u Ciebie wywołały "napad kolki ze śmiechu", te o latach 80-tych to akurat jeden z najlepszych momentów w filmie - właśnie dlatego, że był on kręcony w tym czasie. Z jednej strony gryząca ironia nt. tamtych czasów, z drugiej podskórny lęk, że może przyjść tęsknota za nimi, że być jeszcze gorzej - bo i kto wtedy miał konkretną nadzieję, że będzie lepiej? Ilu takich było?

To samo wątek miłosny. Jaki "melodramat"?... Przecież cały ten romans to tylko odbicie społeczeństwa - z jednej strony typowa ogólna niedojrzałość i szamotanina obywateli "trzymanych za mordę", z drugiej konfrontacja indywidualnych postaw i charakterów - naiwnego idealizmu (Jan) i wyrachowania/interesowności (Ewa).
Samo życie.

Co do samej formy filmu - jednym się taka podoba, innym nie. Dla mnie bomba.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones