Czy Wy wszyscy zblazowani kinomaniacy nie widzicie, że ten film, w odróżnieniu od pozostałych "nowatorskich" dzieł nominowanych do najważniejszej nagrody filmowej, jest O CZYMŚ? Osią fabuły jest polityka, Spielberg lata świetności ma za sobą, Meryl Streep jest opatrzona jak, nie przymierzając Karolak z Adamczykiem, ale co z tego, skoro na tle tegorocznych "pereł" to jest jedyne wartościowe dzieło?!
Nie wiem czy dobrze Cie zrozumiałem. Jeśli jesteś zdania, że żeby film był "o czymś" i mógł być uznany za wartościowy musi być oparty na prawdziwych wydarzeniach to w Oscarowej puli masz przecież jeszcze Dunkierkę i Czas Mroku ;)
Zdecydowanie nie o prawdziwe wydarzenia mi chodziło. Ma po prostu o wiele większy potencjał niż tegoroczni kandydaci do Oscarów.