Troche rozczarowanie, choc i tak lepszy niz inny film o Czyngis-chanie - japonski "Blue Wolf". Przede wszystkim mial wiekszy budzet, okolo 20mln$ co jak na rosyjsko-mongolska produkcje jest suma calkiem spora. Fantastyczne zdjecia i technicznie bez zarzutu, choc spodziewalem sie wiekszej ilosci scen batalistycznych, a tymczasem naprawde duza i fajna bitwa byla tylko jedna.
Za to obsadzenie w glownej roli najlepszego japonskiego aktora Tadanobu Asano to strzal w dziesiatke. Szkoda tylko ze opowiesc o zdobywaniu potegi przedstawiona wybiorczo, z pominieciem wielu watkow i oczywiscie wybieleniem postaci Temudzyna ktory przeciez w rzeczywistosci rzeznikiem byl strasznym. No i konczy sie podobnie jak "Blue Wolf" na podboju Chin... a co z reszta Swiata? W sumie warto obejrzec, jakby Polacy zrobili taki film to pewnie skakalbym z zachwytu, jednak patrzac na budzet, obsade i rezysera spodziewalem sie wiecej.
Sergei Bodrov za ta produkcje na pewno nie ma co liczyc na nagrody w Wenecji i Berlinie jak w przypadku poprzednich jego filmow czy tez powtornej nominacji do Oscara (pisalem to zanim dowiedzialem sie o nominacji do... Oscara!). Moze gdyby nakrecil "Mongola" jego syn, tworca "Brata 1,2" Siergiej Bodrov Jr" bylby hit. Niestety ta postac bedaca nadzieja rosyjskiej kinematografii nie zyje juz od kilku lat, a jego 60letni ojciec wyraznie obnizyl poziom (co bylo widac, juz przy poprzednim filmie "Nomad").