temu filmowi do tych, które są dla mnie ważne i mnie zachwycają. "Daleko od nieba" to dla mnie po prostu ładny obraz: tym bardziej, że nic nie można zarzucić zdjęciom. Kolorystyka, taka jesienna, jest doskonałym tłem dla rozgrywającego się dramatu Cathy. Ale film nie wzbudza we mnie entuzjazmu i to głównie ze względu na jej postać. Bo choć cierpi - lepiej w tych czasach wybrać szczęście rodziny oraz nieskazitelną reputację jej męża. Więc się nie buntuje i przez to nie wzbudza mojego współczucia. Gdyby cos się wydarzyło, gdyby krzyczała, robiła awantury, skonsumowała znajomość z, niczego sobie zresztą, czarnoskórym ogrodnikiem - byłoby na co popatrzeć. Ja jednak oczekuję większych emocji.
Kim jest bohaterka?
Film nie jest taki jaki chciałaś, bo jest to film o półidiotce, która dopiero pod wpływem prawdziwego mężczyzny (nie samca) budzi się do życia. Ale za daleko w tym budzeniu się nie może zajść - tego wymaga prawda psychologiczna o półidiotce.
Film jest, tu się zgadzam, pozbawiony emocji i to dowodzi inteligencji reżysera, bo emocji w bohaterce mało. Czy zwróciłaś uwagę jak bohaterka traktuje dzieci (co prawda ojciec jeszcze gorzej)? Jak się nie potrafi pokazać uczucia dzieciom, to na inne uczucia też nie ma miejsca.