Oto moja krótka recenzja filmu:
Dead Silence - to kolejny film wyreżyserowany przez Jamesa Wan'a, reżysera niekonwencjonalnego, potrafiącego w genialny sposób ukazać tragizm i strach bohaterów filmowych.
Tym razem jednak reżyser rodem z Malezji zaoferował nam nietuzinkowy horror, trzymający w napięciu aż do samego końca.
Za scenariusz naturalnie wziął się nie kto inny jak Leigh Whannell, a ścieżkę dźwiękową umila nam swoimi kompozycjami Charlie Clouser.
Film opowiada historię mężczyzny, który bo brutalnej śmierci swojej żony, wraca do miasteczka w którym się wychował, aby tam ją rozwikłać.
Tuż, przed śmiercią żony dostał on paczkę w której była marionetka.
W jego rodzinnych stronach marionetka oznacza nagłą śmierć.
Śladami mężczyzny rusza detektyw, który widzi w nim głównego podejrzanego, jednak to z czym będą musieli się wkrótce zmierzyć jest jak najbardziej przerażające.
PLUSY:
- gra aktorów
- sceneria
- fabuła
- muzyka
- klimat
- Mary Shaw
- zakończenie
MINUSY:
- schematy
- niekiedy głupota bohaterów
- gdzie jest policja?
Reasumując, Dead Silence to moim skromnym zdaniem jeden z lepszych horrorów jakie ostatnio widziałem.
Fakt jest kilka drobiazgów, do których można by się przyczepić, jednak zalet jest znacznie więcej.
Aha, byłbym zapomniał...nie krzyczcie pod czas seansu...
moja ocena: 8/10