Co tu mamy? zbiór niezwiązanych ze sobą scen (dzieci idą powolutku do kościoła, wynoszenie martwego górnika z zawalonej kopalni), ponadto sceny te są zwyczajne, chodzi o to że mimo surrealistycznego w gatunku same sceny nie są pokręcone czy udziwnione jak w innych filmach surrealistycznych, ot jakieś scenki z życia które mnie mało obchodziły i nie angażowały emocji, także z intelektualnego punktu widzenia nie było się nad czym zastanawiać, bo film nie ma przekazu. Fabuły brak (por. powyżej) . Faktura zdjęć: są zamazane, jakby zniszczone, co chwila jakaś plama rozdziera cały ekran. Całośc skąpana w czerni i bieli. .Największym atutem filmu jest muzyka symfoniczna specjalnie do filmu skomponowana . Idealna wręcz do horroru!
I teraz podsumowując: jest to eksperyment. Jako film trudno to w ogóle oceniać.Jest to po prostu zbiór obrazów jaki towarzyszy odsłuchiwaniu koncertu symfonicznego dla większego zaangażowania słuchacza. Ale jako że praktycznie tylko muzyka mi się podobała oceniam ten film nisko.dziwi mnie więc wysoka ocena, pokazać coś niecodziennego i juz wysokie oceny.