Rozumiem tych, którzy zachwycają się filmem. Rozumiem też krytykujących. Aby film się podobał musi dotrzeć do widza z każdą swoja przesłanką, lub smaczkiem. Machulski komizm tego filmu skierował do osób znających nie tylko historię jako taką, ale przede wszystkim historię kina. Prawie każde nazwisko bohaterów ma w sobie jakąś przesłankę albo aluzję. Pal licho nazwiska. Popatrzmy na akcję. Pastiszu jest mnóstwo i nie tylko chodzi o wózek na schodach. Tu roi się od kultowych scen zarówno kina zachodniego, jak i radzieckiego. Nie każdy to rozumie, nie każdy potrafi znaleźć, nie każdego to bawi. Uszanujmy tych, którzy oczekują prostych gagów, jak w Seksmisji, czy Vabankach. Oni się zawiodą i film ocenią nisko.
Pewne nawiązania do tego, o czym mówisz zauważam, rozumiem różne aluzje w niektórych scenach, ale całość jest jak dla mnie po prostu przeciętna. Być może dostrzegam tylko 30% tego, co dostrzec powinienem, bym film ten traktował jako doskonały - no, nie mówię, być może. Ale na obecny stan mojej wiedzy nie widzę w "Deja vu" nic szczególnego, co zachęciłoby mnie chociażby do jego ponownego obejrzenia.