Polskie kino rozrywkowe działa dokładnie tak jak ten meme z Jasiem Fasolą, który przepisuje czyjś test. Dostajemy podróbkę czegoś co gdzieś indziej było świetne. Producenci jako protezę w promocji używają uznanych zagranicznych tytułów aby wesprzeć się na cuchnącym trupie. To się tutaj jak najbardziej zgadza. To, kto przed kamerą jest tak samo ważne jak to, kto stoi za nią. O tym producenci już nie myśleli. Jakoś to będzie. Ciężki to był seans. Istnieją bowiem produkcje, które są amatorskie i żenujące i są takie, które udają, że są na wysokim poziomie a są amatorskie i żenujące. Właśnie do nich należy "Diabeł" i to wobec tego dzieła używa się znamiennego, słabe argumenty obronne: "Nie przeczytałeś książki" , a następnie drugiego: "Wpierw przeczytaj książkę a później obejrz film"
Nie użyjesz tych dwóch argumentów wobec uznanych filmów, bo się same bronią, bez protezy. Tylko użyjesz ich gdy chcesz bronić słabego filmu. Da się zrobić dobry film z tej historii ale pod warunkiem, że nie będą tego robić amatorzy a ludzie, którzy wiedzą jak skonstruować intrygę, zaproponują lepsze oświetlenie i będą wiedzieli jak skonstruować sceny akcji aby budziły emocje a nie zażenowanie a także ludzie, którzy aktorom powiedzą aby mówili wyraźniej!