Pierwsza połowa filmu jest super. Widać, że reżyser zna się na rzeczy i potrafi stworzyć świetny klimat (który swoją drogą kojarzył mi się bardzo z włoskimi produkcjami, ale miał w sobie sporo oryginalności). Niestety, gdy już wszyscy towarzysze głównej bohaterki nie żyją, film zaczyna się dłużyć. Przeciągający się finał (film mógłby się skończyć właściwie dużo wcześniej, ale reżyser zdecydował, że dołoży coś jeszcze) z jednej strony jest zaskakujący, ale z drugiej niestety po prostu głupi. Aha, i trochę mnie zdziwiło to, że właściwie najostrzejsza scena gore pojawiła się na samym początku filmu... Mimo to, "Evil Dead Trap" jest wart obejrzenia. Lepsze to niż kolejne ghost story w stylu "Ringu".