Z jednej strony film, który zachwyca swoją epickością, rozmachem - z drugiej jednak liczyłem na coś więcej również pod kątem historii. Nie czytałem co prawda powieści, ale miałem wrażenie, że film poszedł trochę na skróty. Niby mamy fragmenty pewnych wątków, ale twórcy mogli się chyba bardziej postarać żeby wyłożyć nieco więcej dla widza, który nie miał wcześniej styczności z dziełem Franka Herberta. Niby nie mam nic przeciwko powolnemu budowaniu świata, opisywaniu rodów i przedstawianiu wątków, ale jednak w pewnym momencie akcja dość szybko zaczyna brnąć do przodu podczas gdy historia jakby tkwiła w miejscu.
Od początku film urzeka ogromnymi lokacjami i bezbłędnymi efektami specjalnymi. Nasi bohaterowie wyglądają jak małe punkciki na tle tych wielkich przestrzeni. Podobać się może charakteryzacja postaci i różnych rodów czy też ras. Każda z nich faktycznie wygląda inaczej i zachowuje się inaczej. Wszystkiemu temu towarzyszy niepokojąca, a jednocześnie epicka i dumnie wybrzmiewająca muzyka Hansa Zimmera.
I tak przyjemnie upływa ten seans kiedy poznajemy coraz to nowsze tajemnice tego świata i zastanawiamy się nad przepowiedniami i snami, których rola wydaje się tu nieoceniona. Seans w kinie faktycznie robi wrażenie, bo film pod kątem audiowizualnym wygląda po prostu pięknie. Natomiast od pewnego momentu zaczynamy zauważać, że napięcie jakby narasta i narasta, jakby to wszystko miało się zwieńczyć czymś wielkiej wagi dla całej historii, co jednak nigdy nie następuje. Co prawda jest to zaledwie część pierwsza i to w drugiej nadejdzie czas na ostateczne rozstrzygnięcia, ale trzymając widza w aż takiej niepewności przez cały film, trudno nie mieć wygórowanych oczekiwań przed następną częścią i mam nadzieję, że autorzy sprostają temu nie lada wyzwaniu.
Były momenty, w których siedziałem skonsternowany nie wiedząc do czego to wszystko zmierza i w sumie taki też wyszedłem z sali kinowej. Tak jak niewątpliwie mocną stroną są efekty specjalne i muzyka, tak po jakimś czasie ten nadmiar patosu i epickości zaczął mnie trochę męczyć. Nie oszukujmy się, to bardzo "sztywny" film. Nie dzieje się tu za wiele pod kątem rozluźnienia widza. Utrzymywanie się przez 2,5h podobnego, jednostajnego tempa i brak jakiegokolwiek luzu i dystansu powoduje, że dla niektórych film może być trudny do przebrnięcia.
Są też pewne sceny i rozwiązania, które jednak trochę rażą naiwnością i psują wysiłki w budowaniu tego świata, bo nie mogę zdzierżyć na przykład tego jak łatwo Harkonnenom przyszło odbicie Arrakis (dosłownie dzięki jednej osobie z obozu wroga, która opowiedziała się po ich stronie - lekarzowi, który liczył na uratowanie swej żony). I to wielkie miasto rozprysło się na kawałki w ledwie parę minut kiedy ja siedziałem licząc na kilkadziesiąt minut epickiej bitwy. Jest też inny, dość istotny mankament. Z bohaterami jednak trudno się zżyć. Oglądając film raczej nikomu nie kibicowałem i było mi wprost obojętne, kto przeżyje, a kto nie.
Mimo wszystko, liczę na to, że druga część Diuny pozbędzie się opisanych przeze mnie wad i oglądając ją razem z tą częścią będzie można stwierdzić, że warto było czekać!
Moja ocena: 7/10.