Nie obraźcie się, ale porównywać tę adaptację Diuny z wersją z lat 80-tych, to trochę tak, jakby porównywać LOTR Petera Jacksona z radzieckim Hobbitem.
Oba filmy moim zdaniem nie mają ze sobą absolutnie nic wspólnego, poza tym, że podstawą ich fabuły jest jedna i ta sama książka, a więc jakiekolwiek zestawianie czegokolwiek jest tutaj kompletnie pozbawione sensu.