F. Herberta już dawno rozszarpali ludożercy. Lucas wziął jedną nóżkę (czym jest Tatooine, jak nie wariacją Arrakis? Nawet unieruchomiony czerw pustyni jest). Ostatnio Disney wziął drugą nóżkę. Cameroon do Avatara wziął rączkę. Był Ridley Scott, Marvelle, This is Sparta, sam Vileunueve inni. I co ten biedny Villeuneuve mógł pokazać, skoro scenariusz, który trzymał na kolanach, już mu wszyscy przeczytali lata temu? Teraz on musiał kopiować swoich poprzedników. Wszystko już było, czas umierać.
Wszystko już było... Ale w sumie co z tego? Słyszałam gdzieś fajne określenie co do wymagań na temat współczesnych dzieł, a mianowicie "zesranie na oryginalność" (cytat) i kurczę jakie to trafne